Zwierzęta jęły znowu sięgać po krzaki, a każde czyniło to na swój sposób. Jedne kozy biegły naprzełaj, skacząc przez wszystko, co napotykały, inne szły rozważnie, chwytając po drodze upatrzone, smakowite ziółka, a Trykacz próbował, jak zawsze, napadać na każdą. Białuszka i Buraska wspinały się po skałach zręcznie, lekko, wybierały co najpiękniejsze krzaki i ogołacały je wprawnie z liści. Heidi założyła ręce na plecy i przyglądała się wszystkiemu z wielką uwagą.
— Pietrku! — powiedziała po chwili do leżącego chłopca. — Białuszka i Buraska, to najpiękniejsze kozy z całego stada, nieprawdaż?
— Oczywiście! — odparł. — Halny Dziadek myje je, czesze, daje im sól i ma najlepszą stajnię.
Nagle skoczył Pietrek na równe nogi i popędził w ślad za kozami, w ogromnych susach, a Heidi za nim. Coś się widocznie stało, nie mogła tedy zostać na miejscu. Pietrek gnał przez sam środek stadka w kierunku skalnego zbocza, ku któremu biegła w podskokach lekkomyślna kózka. Jeszcze parę kroków, a mogła spaść i połamać sobie nogi. Była to zuchwała Ziębulka. Pietrek dopadł na miejsce w ostattniej chwili, chciał ją złapać za rogi, ale upadł i zdołał jeno chwycić nogę kozy. Ziębulka zabeczała z gniewu i zdumienia, iż jej przeszkadza skakać dalej wesoło, i wyrywała się uporczywie naprzód. Pietrek jął wołać Heidi na pomoc, gdyż Ziębulka szarpała nogą z całej siły. Dziewczynka przybiegła i zrozumiawszy odrazu grozę położenia, zerwała garść wonnych ziół, podsunęła pod nos kozy i zaczęła przemawiać do niej łagodnie:
— Miejże rozum, Ziębulko! Widzisz przecież, że tam jest przepaść. Łatwo spaść i złamać nogę, a to bardzo boli!
Kózka zwróciła ku niej głowę i zaczęła jeść z ręki Heidi. Tymczasem wstał Pietrek i chwycił sznur, otaczający szyję Ziębulki, na którym wisiał dzwonek, Heidi sznur ujęła z drugiej
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.