Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

pozdrowienia i nie mówił nic. Z koszem, wypchanym serami, na plecach, ściągniętemi brwiami i grubym kijem w ręku, wyglądał tak strasznie, że matki ostrzegały dzieci:
— Uciekajcie! Halny Dziadek może wam zrobić coś złego!
Starzec nie zadawał się z nikim w osiedlu, szedł dalej w dolinę, sprzedawał sery i zaopatrywał się w mięso, chleb i inne konieczne rzeczy. Mieszkańcy osiedla przystawali grupami, gdy przeszedł i czynili uwagi. Zgodzono się ogólnie na to, że jest teraz dzikszy jeszcze, niż przedtem, nie zwraca na nikogo uwagi i że wielkie szczęście spotkało Heidi. Dziewczynka przynaglała do pośpiechu, bojąc się widocznie, by jej nie doścignął i nie zmusił do powrotu na halę. Jedna tylko ślepa babka stała wytrwale po stronie Halnego Dziadka. Ile razy ktoś zachodził do niej z przędzą, lub po odbiór przędziwa, opowiadała jak dobrym on był dla dziecka i jak naprawił jej domek, który bez jego przysługi zapadłby się już dawno. I te wieści krążyły po osiedlu, ale ludzie powiadali sobie, że staruszka nie wie, co gada, albowiem nie widząc, zapewne także słyszeć nie może.
Halny Dziadek nie zachodził teraz do domku koźlarzy. Na szczęście wszystko zrobił, jak się należy, i dom był zabezpieczony na długo. Ślepa staruszka wzdychała znowu po całych dniach, żaląc się:
— Ach! Wraz z tem dzieckiem znikła cała radość życia mego i dni stały się znowu smutne i puste. Czyż usłyszę kiedy jeszcze przed śmiercią głos Heidi?