zastrzeżeniem, że córka ma mieć swe zdanie i nic wbrew jej życzeniom dziać się nie może.
W tej właśnie chwili, kiedy Klara zapytała po raz drugi, czy długo ma jeszcze czekać, stanęła pod bramą domu Deta, trzymając za rękę Heidi, i zapytała stangreta Jana, czy może się dziś jeszcze widzieć z panną Rottenmeier.
— To rzecz nie moja! — mruknął. — Proszę zadzwonić na Sebastjana. Jest w kurytarzu.
Deta zadzwoniła i niebawem zszedł po schodach lokaj w liberji, z wielkiemi, krągłemi, jak jego własne oczy, guzikami.
— Radabym wiedzieć, czy mogę się dziś jeszcze widzieć z panną Rottenmeier? — spytała Deta.
— To rzecz nie moja! — odparł lokaj. — Proszę zadzwonić na Tinetę. Tam jest drugi dzwonek!
To rzekłszy, odszedł, bez dalszych objaśnień.
Deta zadzwoniła po raz drugi. Po chwili zjawiła się na schodach Tineta, ze lśniąco-białym stroikiem na czubku głowy i drwiącym wyrazem twarzy:
— Cóż tam takiego? — spytała, nie schodząc.
Deta powtórzyła wszystko raz jeszcze. Tineta znikła, wróciła jednak niebawem, wołając z wysokości schodów:
— Proszę! Czekamy właśnie!
Deta wprowadziła Heidi po schodach i weszły obie do pracowni. Deta zatrzymała się skromnie przy drzwiach, nie puszczając jednak ręki Heidi, bowiem trudno było przewidzieć, co dziewczynka zrobi w danej chwili, w tem obcem sobie środowisku.
Panna Rottenmeier wstała powoli od roboty i podeszła do przyszłej towarzyszki zabaw panny Sesemann, by się jej przyjrzeć dokładnie. Rezultat oględzin nie był dodatni: Heidi miała codzienną, bawełnianą sukienkę i pognieciony, słomiany kapelusik, z pod którego żywemi, czarnemi oczyma
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.