Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

Na wzmiankę o czytaniu potrząsnęła Heidi nieufnie głową
— Tak, tak, Heidi, — przekonywała ją Klara — musisz się nauczyć czytać, każdy musi umieć czytać. Pan profesor jest bardzo dobry, nie gniewa się nigdy, ale wszystko objaśnia najdokładniej. Tylko, widzisz, im bardziej objaśnia, tem się mniej rozumie. Trzeba milczeć w takich razach, inaczej bowiem zacznie objaśniać na nowo. Dopiero potem, gdy się sama czegoś nauczysz, rozumiesz te objaśnienia.
W tej chwili wróciła do pracowni panna Rottenmeier. Nie zdołała odnaleźć Dety. Gniewało ją, że jej nie może wyklarować, iż nie wszystko się stało wedle umowy, a zupełna niemożność cofnięcia faktu wzburzała ją jeszcze bardziej, zwłaszcza iż sama była powodem całej historji. Biegała po pracowni, wychodziła do jadalni, wracała zaraz i szła z powrotem do jadalni, rzucając szorstkie słowa Sebastjanowi, który spoglądał wyłupiastemi oczyma po nakrytym stole, badając, czy czegoś nie zapomniał.
— Niech Sebastjan skończy jutro swe wielkie myśli. Niech się ruszy, bo czas na kolację!
Potem przebiegła koło lokaja i zawołała Tinety, tonem tak mało zachęcającym, że pokojówka przybiegła drobniejszym jeszcze, niż zazwyczaj, kroczkiem. Ale miała minkę tak drwiącą, że pannie Rottenmeier nie stało odwagi, by ją ofuknąć. Wzburzenie jej obróciło się tedy na wewnątrz.
— Pokój przybyłej należy uporządkować, Tineto! — rozkazała, siląc się na spokój. — Trzeba zetrzeć kurz z mebli!
— Istotnie, to rzecz konieczna! — zadrwiła Tineta i poszła. Sebastjan otworzył tymczasem drzwi pracowni i to dość głośno. Był zły, a wyrazić tego słowami nie śmiał przy pannie Rottenmeier. Potem przystąpił spokojnie do wózka, by go zatoczyć do stołu. Podczas kiedy nastawiał tylną rękojeść, która się trochę rozkręciła, podeszła doń Heidi, stanęła w pobliżu i nie spuszczała z niego oka. Spostrzegłszy to, burknął szorstko: