— I cóż w tem jest tak dziwnego? — Nie pozwoliłby sobie na taki ton, gdyby widział, że panna Rottenmeier stoi w progu i wchodzi właśnie w chwili odpowiedzi Heidi:
— Jesteś całkiem podobny do Pietrka!
Dama klasnęła rozpaczliwie dłońmi.
— Czyż to możliwe? — jęknęła półgłosem. — Mówi do lokaja „ty“! Tej istocie brak wszelkich zasadniczych pojęć.
Wózek dotarł do stołu, a Klara usiadła z pomocą Sebastjana na swojem krześle.
Panna Rottenmeier zajęła miejsce obok niej, skinęła na Heidi, by usiadła naprzeciwko. Prócz nich nie było nikogo, siedziały tedy zdala od siebie i Sebastjan miał pod dostatkiem miejsca na podawanie potraw. Obok talerza Heidi leżała piękna, biała bułeczka. Dziewczynka patrzyła na nią z radością. Podobieństwo do Pietrka, jakie odkryła w Sebastjanie, obudziło w niej wielkie zaufanie do niego. Siedziała cichuteńko, aż do chwili kiedy podszedł z półmiskiem, podając jej smażone rybki. Wskazała palcem bułkę, pytając:
— Czy mogę to wziąć?
Sebastjan skinął głową i spojrzał na pannę Rottenmeier, zdziwiony wrażeniem, jakie na nią to pytanie wywiera. Heidi chwyciła bułkę natychmiast i schowała do kieszeni. Sebastjan skrzywił się straszliwie, by nie wybuchnąć śmiechem, co było surowo zabronione. Stał w milczeniu, bez ruchu, nie mogąc ani mówić, ani odejść przedtem, zanim Heidi weźmie potrawę. Dziewczynka patrzyła nań przez chwilę w zdumieniu, a potem spytała:
— Czy mam to jeść?
Sebastjan skinął głową ponownie.
— Więc daj mi! — powiedziała, patrząc spokojnie na swój talerz. Sebastjan wykrzywił twarz bardziej jeszcze, a półmisek zadrgał mu niebezpiecznie w rękach.
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.