wielkiej szkody dla bardziej zaawansowanej. Byłby to dla pana Sesemanna wystarczający powód wycofania się ze wszystkiego, a dziewczynkę możnaby odesłać do domu. Bez jego zgody nie miała odwagi uczynić tego, zwłaszcza, że został zawiadomiony o przyjęciu małej.
Ale pan profesor był ostrożny i bezstronny w swych poglądach. Pocieszał długo, a wymownie pannę Rottenmeier i wyraził zapatrywanie, że jeśli wiejska dziewczynka posiada braki z jednej strony, to tem bardziej może być zaawansowana z drugiej, a to doprowadzi do równowagi systematyczna nauka. Panna Rottenmeier przekonała się, że pan profesor nie chce jej popierać, wstała tedy, wpuściła go do pracowni, szybko drzwi za nim zamykając, sama jednak nie poszła tam, gdyż zaczynanie wszystkiego od początku przerażało ją wielce. Jęła chodzić wielkiemi krokami po jadalni, gdyż musiała rozważyć, jak ma służba tytułować Adelajdę. Pan Sesemann napisał, by była traktowana jak jego własna córka, a uwaga ta dotyczyła niezawodnie jej stosunku do służby. Niedługo atoli miała spokój dla dumania. W pracowni rozległ się straszliwy łomot spadających przedmiotów oraz wołanie, by Sebastjan pospieszył na ratunek. Wpadła do pracowni i ujrzała coś strasznego. Na posadzce leżała kupa przyborów naukowych, książek, zeszytów, kałamarz, na tem zaś wszystkiem dywan, z pod którego sączył się strumyk atramentu przez całą szerokość pokoju. Heidi znikła.
— Okropność! — wykrzyknęła panna Rottenmeier, załamując ręce. — Dywan, książki, koszyk z robotą, wszystko w atramencie! Nigdy się jeszcze nie wydarzyło coś podobnego! To pewnie sprawka tej nieszczęsnej Adelajdy... nieprawdaż?
Pan profesor patrzył z przerażeniem na szczątki i przyznać musiał, tym razem jednostronnie, że katastrofa ma tylko jedną stronę i to smutną. Klarę natomiast cieszyły wyraźnie te niezwykłe wydarzenia, więc rzekła tytułem objaśnienia:
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.