Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mógł skończyć wywodu. Nakrywa kosza była założona luźno. Nagle wyskoczyło z wnętrza małe kocię, potem drugie, trzecie, słowem niezliczone, zdawało się, mnóstwo kociąt. Jęły biegać i skakać po całej pracowni, tak szybko, że dwoiły się i troiły w oczach, jakby cały pokój pełen był kotów. Skakały przez trzewiki pana profesora, drapały jego spodnie, wspinały się po sukni panny Rottenmeier i plątały pod jej nogami, wskakiwały na wózek Klary, piszcząc, miaucząc i wyprawiając figle najrozmaitsze. Klara wykrzykiwała raz po raz:
— Cóż za śliczne stworzonka! Jakże wesoło skaczą! Heidi, popatrz na tamtego kociaka!
Heidi biegała za kociętami z kąta w kąt pokoju, śmiejąc się głośno. Pan profesor stał, wielce zakłopotany, podnosząc to jedną, to drugą nogę, by uniknąć niemile drapiących pazurków. Panna Rottenmeier siedziała zrazu niema z przerażenia w fotelu, potem zaczęła krzyczeć z całej siły.
— Tineto! Tineto! Sebastjanie! Sebastjanie!
Nie ruszała się z miejsca, w obawie, by te potwory nie skoczyły na nią.
Na kilkakrotne wołanie, zjawili się Sebastjan i Tineta, pochwytali kocięta, włożyli z powrotem do kosza i zanieśli na strych, do poprzednich dwu dołączając.
Późnym dopiero wieczorem, odpocząwszy należycie po przeżytych utrapieniach, przywołała panna Rottenmeier do pracowni Sebastjana i Tinetę w celu przeprowadzenia surowego śledztwa. Wyszło teraz na jaw, że wszystko to były skutki wczorajszej wycieczki Heidi. Panna Rottenmeier milczała zrazu, nie mogąc mówić z oburzenia, potem oddaliwszy znakiem służbę, powiedziała surowo do Heidi, stojącej obok wózka Klary:
— Adelajdo! Dla osoby tak jak ty barbarzyńskiej mam karę, którą odczujesz chyba dotkliwie. Oto zostaniesz za-