Heidi wstąpiła na schody, krocząc powoli i cicho, co nie było jej zwyczajem. Żal się jej zrobiło Sebastjanowi, to też pocieszał, jak umiał:
— Nie trzeba się poddawać smutkowi, panienko. Uszy do góry! Panienka jest rozsądna, nie płakała ni razu, odkąd jest u nas, a dzieci w tym wieku płaczą dziesięć razy na dzień. Koty wesołe, skaczą po całym strychu, jak szalone. Pójdziemy tam kiedyś do nich, gdy się dama wyniesie do miasta... dobrze ?
Heidi skinęła zlekka głową, ale tak smutnie, że Sebastjana zabolało serce. Patrzył za nią, aż doszła wolnym krokiem do swego pokoju.
Przy kolacji nie wyrzekła panna Rottenmeier słowa, spoglądała natomiast bacznie z obawy, że Heidi zrobi lada chwila coś niesłychanego. Ale dziewczynka siedziała cicho, nie jedząc, ni pijąc, schowała tylko co prędzej do kieszeni swą białą bułeczkę.
Gdy nazajutrz przyszedł pan profesor, panna Rottenmeier dała mu tajemniczy znak, by wszedł do jadalni i zwierzyła mu się ze swych obaw, że zmiana powietrza, nowy sposób życia i niezwykłe wrażenia pozbawiły dziecko rozumu. Opowiedziała mu o próbie ucieczki i przytoczyła jej słowa, o ile je pamiętała jeszcze. Ale pan profesor uspokoił ją, zapewniając, że uczynił pewne spostrzeżenie i jest pewny, iż z jednej strony objawia Heidi pewną ekscentryczność, z drugiej atoli posiada zdrowy rozsądek, a przy odpowiedniem postępowaniu nastąpi niezawodnie równowaga, co właśnie ma na celu. Ważniejszem wydała mu się zupełna nieudolność w zakresie rozpoznawania liter, przezco nie robi żadnych postępów w nauce.
Panna Rottenmeier odetchnęła z ulgą i zwolniła pana profesora, który rozpoczął lekcję. Około wieczora przypomniała sobie nieudałą próbę ucieczki i postanowiła zastąpić ubranie Heidi sukienkami Klary, zanim przybędzie pan Sesemann. Klara zgodziła się chętnie, rada podarować Heidi mnóstwo
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.