Heidi obejrzała swą książkę jeszcze przed spaniem i od dnia tego najmilszem jej zajęciem było siedzenie nad nią i ciągłe odczytywanie prześlicznych historyjek z obrazkami. Babunia mówiła często wieczorem:
— Teraz nam coś Heidi przeczyta!
Uszczęśliwiało ją to, czytała płynnie, a słuchając samej siebie, wnikała lepiej jeszcze w treść, zwłaszcza że babunia dorzucała niejedno objaśnienie, lub szczegół. Heidi wracała z upodobaniem do obrazka, przedstawiającego pastwisko i wesołego pasterza, opartego na wysokiej lasce. Pasł trzodę ojca, baranki jego i kozy, i to go radowało wielce. Potem jednak uciekł daleko na obczyznę, musiał paść świnie, żywił się byle czem i wychudł bardzo. Słońce nie świeciło już na tem pastwisku tak jasno, gdyż kraj to był szary i mglisty. Historja kończyła się jednak trzecim jeszcze obrazkiem. Stary ojciec wybiegał, rozpostarłszy ramiona, na spotkanie wracającego ze skruchą syna, który był obdarty, nieśmiały, chudy i miał podartą odzież. Tę ulubioną historyjkę odczytywała ciągle po cichu, to znów głośno, nadsłuchując bacznie objaśnień babuni, która ich nie szczędziła nigdy. Książka zawierała dużo jeszcze pięknych historyjek. Dni mijały szybko na czytaniu i oglądaniu obrazków, aż nadszedł niepostrzeżenie kres pobytu babuni we Frankfurcie.
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.