Przez cały czas, który babunia spędziła we Frankfurcie, siadała ona po obiedzie przy śpiącej Klarze, zaś panna Rottenmeier znikała tajemniczo, spragniona widocznie wypoczynku. Nie trwało to jednak długo. Babunia wstawała z fotela, brała Heidi do siebie, dając jej różne zatrudnienia i rozmawiając z nią. Przywiozła kilka małych laleczek, ponieważ zaś posiadała dużo skrawków i płatków o świetnych barwach, pokazała Heidi, jak ma szyć sukienki i fartuszki, a dziewczynka pojęła w mig tę sztukę. Umiejąc czytać, czytywała teraz babuni historyjki, które były dla niej zawsze nowe i coraz to milsze. Przeżywała sama losy osób tam opisanych, weszła z nimi w stosunki bardzo bliskie i radosne. Mimo to jednak nie była Heidi wesołą, a oczy jej przestały się śmiać.
Nadszedł ostatni tydzień bytności babuni. Wezwała do siebie dziewczynkę, gdyż właśnie Klara spała. Gdy Heidi weszła z książką pod pachą, babunia skinęła, by podeszła blisko do niej, odłożyła książkę na bok i rzekła:
— Powiedz mi, drogie dziecko, czemu nie jesteś wesoła? Czy masz ciągle jeszcze to samo zmartwienie?
— Tak! — skinęła głową.
— Wszakżeś się wywnętrzyła przed Bogiem?
— Tak!