Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

świat wyjeżdżała wtedy tylko, gdy Klara czuła się wyjątkowo zdrową. Przejeżdżki te trwały jednak zawsze bardzo krótko, gdyż chora dalszych wycieczek nie znosiła. To też nie wydostawały się nigdy z pośród murów i kamiennych ulic. Powóz zawracał rychło, toczył się zwolna szerokiemi, pięknemi bulwarami, gdzie nie było wysokiej trawy, kwiatków leśnych, gór, ni jodeł. Pożądanie zobaczenia tych znanych zdawna rzeczy wzmogło się w niej do tego stopnia, że starczyło słowa przypomnienia w historyjkach czytanych, a następował zaraz atak bólu, z którym musiała walczyć ciężko. Tak przeminęła jesień, zima, słońce jaskrawić zaczęło białą ścianę przeciwległego domu, a Heidi dumała o tem, że Pietrek wodzi już zapewne kozy na paszę, że żółte kwiatki lśnią w słońcu, a każdego wieczora góry płoną krwawą poświatą. Siedząc w kątku pokoju, zakrywała twarz dłońmi, nie chcąc patrzeć na oświeconą ścianę kamienicy. Siedziała tak długo, nieraz bez ruchu, walcząc z tęsknotą i czekając na wezwanie Klary, by przyszła do niej.