Pan Sesemann wbiegł spiesznie po schodach i rozdrażniony wielce zapukał tak mocno do sypialni panny Rottenmeier, że wydała okrzyk przerażenia i wyskoczyła z łóżka. Posłyszała głos pana domu:
— Proszę się pospieszyć! Czekam w jadalni. Trzeba przysposobić wszystko do odjazdu.
Spojrzała na zegarek. Była piąta. Tak wcześnie nie wstawała dotąd w życiu. Cóż się stać mogło? Pod wpływem ciekawości i niepokoju chwytała niewłaściwe części odzieży, nie mogąc dojść do ładu. Mając już coś na sobie, szukała tego samego po całym pokoju.
Tymczasem kroczył pan Sesemann kurytarzami i dzwonił gwałtownie, tak że w każdej sypialni wyskakiwał jeden po drugim domownik z łóżka i ubierał się spiesznie, a niezręcznie, w przekonaniu, że duch napadł na pana domu, który wzywa ratunku w ten sposób. Jawili się po kolei, coraz to dziwaczniej ubrani, stając przed chlebodawcą, który w zupełnem zdrowiu chodził raźno po jadalni, a nie widać było po nim, by doznał strachu z powodu ducha. Jan otrzymał polecenie, by doprowadził do porządku powóz i konie, a potem zajechał przed dom, Tineta miała zbudzić Heidi i przysposobić ją do podróży, Sebastjan miał pójść co prędzej do chlebodawców Dety, z wezwaniem by stawiła się niezwłocznie. Panna Rottenmeier nadeszła jako tako ubrana, tylko czepek tkwił na jej