Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

przy kołowrotku. Wkońcu ujrzała małą chatkę w zagłębieniu skały, serce jej zabiło jeszcze mocniej i porwała się biec coraz to prędzej. Wreszcie stanęła u drzwi, ale skutkiem podniecenia otworzyć ich zrazu nie była w stanie. Nakoniec stanęła w izbie, bez tchu, nie mogąc wymówić słowa.
— Boże, mój Boże! — rozległo się z kątka. — Moja mała Heidi wbiegała takim właśnie krokiem! Ach, czyż ją jeszcze kiedy w życiu będę miała u siebie? Któż to wszedł do izby?
— To ja, babko! Wróciłam!
Przypadła do kolan staruszki, wzięła w dłonie jej ręce i nie mogła mówić z radości. Babka zaniemówiła także ze zdziwienia. Potem jęła gładzić włosy przybyłej i powtarzać:
— Tak, to jej włosy, to jej głos! Dzięki ci, Boże, żem tego doczekała!
Ze ślepych jej oczu spadło kilka łez radości na rękę Heidi.
— A więc naprawdę wróciłaś, naprawdę? — spytała.
— Całkiem naprawdę! — zapewniła dziewczynka. — Wróciłam, będę codziennie u ciebie, babko, i nigdy już nie odjadę. Nie potrzebujesz także jadać teraz suchego, twardego chleba. Masz tu, babko, coś lepszego!
To rzekłszy, ułożyła na kolanach babki dwanaście przywiezionych bułek.
— Dziecko drogie! Cóż to za przysmaki! — dziwowała się babka niezmierną ilością bułek. — Najlepsza jednak rzecz, to ty sama!
Gładziła włosy i policzki dziewczęcia, prosząc:
— Mów coś jeszcze! Mów, niech cię słyszę!
Heidi jęła opowiadać, jak bardzo ją trapiła myśl, że babka mogła umrzeć podczas jej nieobecności, że nie dostanie białych bułeczek i że ona nie będzie mogła jej odwiedzać.
W tej chwili weszła matka Pietrka i stanęła ze zdziwienia w samym progu. Potem wykrzyknęła: