Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— O nie, dziadku! — zawołała Heidi żywo. — Nie myśl tak. Klara, babunia i pan Sesemann byli dla mnie bardzo dobrzy. Ale nie mogłam wytrzymać, zdawało mi się, że mnie zadusi tęsknota. Nie mówiłam o tem, nie chcąc być niewdzięczną. Nagle, pewnego dnia, o wczesnym ranku zawołał mnie pan Sesemann... zdaje mi się za sprawą pana doktora... i powiedział, że... ale prawda, mam list do ciebie, dziadku.
Poskoczyła do koszyka, wzięła list i rulon i wręczyła mu jedno i drugie.
— To jest własność twoja! — powiedział, kładąc rulon obok siebie, na ławce. Potem przeczytał list i nic nie mówiąc, schował go do kieszeni.
— Czy zechcesz jeszcze pić ze mną mleko? — spytał, wstając i prowadząc wnuczkę ku drzwiom. — Ale zabierz ten rulon. Możesz sobie za to kupić łóżko i odzieży na lat kilka.
— Niepotrzebne mi to wcale! — oświadczyła. — Łóżko mam, a sukienek napakowała mi Klara tyle, że starczy ich na całe chyba życie.
— Weź no, weź! — polecił. — Schowasz pieniądze do szafy. Przydadzą ci się kiedyś, niezawodnie.
Usłuchała, potem wbiegła za dziadkiem do izby. Witając się z każdą rzeczą, obiegła wszystkie kątki i weszła po drabinie na strych. Nagle stanęła rozczarowana, wołając:
— Dziadku! Już nie mam łóżka!
— Zrobi się! — odpowiedział z dołu. — Nie mogłem przewidzieć, że wrócisz! Teraz chodź, mleko czeka!
Heidi usiadła na zwykłem miejscu swem, na wysokim stołku, ujęła miseczkę i piła tak chciwie, jakby nic doskonalszego nie było nigdy jej udziałem. Potem odetchnęła głęboko, postawiła naczynie i rzekła z przekonaniem:
— Nic na świecie nie jest tak dobre, jak nasze mleko!
W tej chwili rozległo się ostre gwizdnięcie, a Heidi wybiegła, jak strzała przed chatę. Z gór pędziła w poskokach szalonych