Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

trzoda kóz, a pośrodku niej biegł Pietrek. Zobaczywszy Heidi, stanął jak skamieniały i patrzył na nią bez słowa. Heidi krzyknęła:
— Dobrywieczór Pietrku!
Potem wbiegła w środek trzody, wołając:
— Białuszko, Burasko! Czy poznajecie mnie?
Kozy przypomniały sobie widocznie jej głos, gdyż jęły ocierać głowy o swą małą panią i beczeć radośnie. Heidi nawoływała jedną po drugiej kozę po imieniu, one cisnęły się do niej, biegając wokoło, jak szalone. Niecierpliwa Ziębulka przeskoczyła dwie towarzyszki swoje, by prędzej dostać się do swej protektorki, a nawet płochliwa Śnieżka odtrąciła natrętnego Trykacza, który zdziwiony tą zuchwałością podniósł brodę dumnie, chcąc pokazać, że to on jest, we własnej osobie.
Radował Heidi bardzo widok dawnych znajomych. Obejmowała raz po raz za szyję łagodną Śnieżkę, głaskała Ziębulkę, a kozy potrącały ją i przesuwały z miejsca na miejsce, aż wreszcie znalazła się przy Pietrku, który stał dotąd bez ruchu.
— Przywitaj że się ze mną, Pietrku! — powiedziała mu.
— A więc wróciłaś? — rzekł nareszcie, podał jej rękę, potem zaś zapytał jak każdego wieczora: — Pójdziesz ze mną jutro na pastwisko?
— Nie, jutro muszę być u babki, ale pojutrze pójdziemy.
— Dobrze, żeś wróciła! — oświadczył Pietrek, robiąc grymas wielkiego zadowolenia, potem zaś zaczął się zabierać do dalszej drogi. Ale nie była to sprawa łatwa. Zaledwo zdołał prośbą i groźbą zgromadzić trzodę wokoło siebie, Heidi odeszła, wiodąc do stajni swoje kózki, całe stado zawróciło z powrotem. Musiała wprowadzić Białuszkę i Buraskę, zamknąć drzwi, i pomóc Pietrkowi, gdyż inaczej nie byłby w stanie odprowadzić kóz do osiedla.
Wróciwszy do izby i zajrzawszy na strych, zastała już posłanie. Było dostatnie i wonne, bowiem siano skosił dziadek