Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Słonko wynurzy
I z jego woli, zniknie co boli.

Każdej potrzebie
Kres będzie w niebie.
Tam patrzmyż tedy,
Wśród nędz i biedy,
Mówiąc w pokorze: Chwała ci Boże!


Babka siedziała ze złożonemi rękami, przepojona taką radością, jakiej Heidi u niej dotąd nie widziała. Po policzkach staruszki płynęły łzy wesela. Gdy Heidi umilkła, poprosiła gorąco:
— Przeczytaj raz jeszcze, drogie dziecko.
Dziewczynka jęła czytać ponownie z coraz większem upojeniem:

Troski, cierpienia,
W radość przemienia,
Słonko wynurzy
I z jego woli, zniknie co boli.

Każdej potrzebie
Kres będzie w niebie.
Tam patrzmyż tedy,
Wśród nędz i biedy,
Mówiąc w pokorze: Chwała ci, Boże!


— O Heidi! — wykrzyknęła babka. — Jakże się od tego robi jasno w sercu! Jakąż ulgę dałaś mi, dziecko drogie!
Powtarzała raz po raz słowa radości i upojenia, a dziewczynka patrzyła na nią, dziwując się wielce. Stara, smutna twarz staruszki promieniała. Zdawało się, że patrzy już jasnemi oczyma w uroczą dal rajskiego ogrodu.
Nagle rozległo się stukanie do okna. Heidi zobaczyła dziadka, który ją wzywał znakami. Wybiegła rączo, zapewniwszy poprzód babkę, że przyjdzie nazajutrz popołudniu, a spędzi ranek z Pietrkiem, na pastwisku. Owo czytanie, dające tyle radości staruszce, uszczęśliwiało ją teraz bardziej jeszcze, niż pobyt na pastwisku, wśród kóz i kwiatów. Brygida pobiegła za nią z sukienką i kapeluszem, wołając, by zabrała swą własność.