Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

dla mnie coś lepszego. Będziemy się teraz modlić codziennie dziadku, nie zapominając o Bogu, aby i On o nas pamiętał.
— A jeśli ktoś się nie modli? — mruknął dziadek.
— O, takiemu człowiekowi nie wiedzie się! — powiedziała z przekonaniem. — Bóg zapomina o nim całkiem, gdy zaś, przyciśnięty niedolą, zacznie prosić i błagać, Bóg miast mu pomóc, powiada: Pierwszy uciekłeś ode mnie, róbże tedy, co chcesz!
— To prawda! — przyznał. — Któż ci to powiedział?
— Babunia objaśniła mi wszystko.
Dziadek szedł długo w milczeniu, potem zaś powiedział, jakby w odpowiedzi myślom własnym:
— A jeśli tak się stało, to zostać nadal musi. Wracać nie można, a kogo Bóg raz zapomniał, tego nie przypomni sobie, na pewno.
— O nie, dziadku! — zaprotestowała żywo. — Gdy wrócimy do domu, przeczytam ci śliczną historyjkę, a wszystko zrozumiesz doskonale.
Heidi przyspieszała coraz bardziej kroku, a zaledwo minęli ostatnie wzniesienie, puściła rękę dziadka i wbiegła do izby. Dziadek zdjął z pleców duży kosz, w który napchał połowę zawartości kufra Heidi, całego bowiem przynieść aż tu, nie był w stanie. Potem usiadł zamyślony na ławce. W tejże chwili przybiegła z dużą książką pod pachą.
— Dobrze, że już siedzisz, dziadku! — powiedziała, umieściła się obok niego i otwarła książkę odrazu na pożądanej historyjce, gdyż czytała ją tyle razy, że książka otwierała się w tem miejscu sama. Zaczęła z przejęciem czytać o synu, któremu było w domu dobrze, gdyż pasł krówki i owieczki ojcowskie, chodził w pięknym płaszczyku i mógł oparty na lasce patrzeć na prześliczny zachód słońca, jak to wszystko widziało się na obrazku. Pewnego jednak dnia postanowił być własnym panem i mieć swoją wolę. Zażądał od ojca swej części, poszedł