Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

z domu i zmarnotrawił wszystko. Gdy grosza nie stało, musiał pójść w służbę do pewnego chłopa, pasał świnie, chodził w łachmanach, a jadał odpadki, wraz ze świniami. Wspomniał niedługo owe dobre czasy w ojcowskim domu i swą niewdzięczność wielką, uczuł żal i tęsknotę. Rzekł sobie: Pójdę do ojca, poproszę o przebaczenie i powiem mu, że jestem niegodny być jego synem, ale pragnę mu służyć za parobka. Ojciec ujrzał go zdala i wybiegł naprzeciw. A teraz, — spytała — jak sądzisz, dziadku, czy ojciec ofuknął marnotrawnego syna, mówiąc mu, że wszystko to przewidywał? Słuchajże dalej. Ojciec uczuł żal i objął go za szyję. Syn rzekł: Zgrzeszyłem wobec nieba i ciebie i nie jestem godzien zwać się synem twoim! A ojciec rozkazał służebnikom: Przynieście najpiękniejsze szaty, włóżcie mu pierścień na palec i trzewiki na nogi, zabijcie też tuczne cielę. Będziemy ucztować i radować się, albowiem syn mój zmarł i wrócił do życia, zginął i został odnaleziony. Potem radowali się społem. Czyż to nie piękna historyjka? — spytała po chwili, gdy siedział niemy i zamyślony, a ona oczekiwała, iż będzie się radował i dziwił.
— Bardzo ładna, moje dziecko! — odpowiedział i siedział dalej w zamyśleniu. Po pewnym czasie podsunęła mu swą książkę i pokazując obrazek, rzekła:
— Spójrz, dziadku! Dobrze mu teraz, przybrany w nową odzież stoi obok ojca i znowu jest jego synem.
W kilka godzin potem, gdy Heidi spała już smacznie, wszedł dziadek po drabinie i postawił latarkę tak, by światło padało na dziewczynkę, śpiącą ze złożonemi rękami, nie zaniedbywała bowiem teraz modlitwy. Różowa jej twarzyczka miała wyraz błogiego spokoju i zaufania. Wzruszyło to starca, patrzył długo, nie spuszczając z niej oka, potem złożył ręce, pochylił głowę i rzekł zcicha:
— Ojcze! Zgrzeszyłem wobec nieba i ciebie tak, żem nie godzien zwać się synem twoim!