Dopiero podczas kazania minęło wrażenie, gdyż pełne życia i prawdy słowa proboszcza przejęły słuchaczy i napełniły radością. Po nabożeństwie skierował się Halny Dziadek, wraz z wnuczką, ku plebanji. Wychodzący z kościoła ludzie patrzyli za nim, niektórzy nawet poszli jego śladem, by nabrać pewności, że rzeczywiście idzie tam. Gdy wszedł, utworzyły się grupy dla przedyskutowania niesłychanego wydarzenia, a wszyscy spoglądali z napięciem raz po raz na drzwi plebanji, chcąc widzieć, czy Halny Dziadek rozstanie się z proboszczem po dobremu, lub może w gniewie i zwadzie dawnej. Nikt nie znał przyczyny jego pojawienia się w kościele. Mimo to jednak nastąpiła już częściowa zmiana nastroju. Powiadano sobie:
— Ten Halny Dziadek nie musi być tak znowu bardzo zły, jak mówią. Jakże troskliwie wiódł za rękę małą Heidi.
— Zawsze to twierdziłem! — dodał drugi. — A także nie śmiałby chyba iść do proboszcza, będąc złym zupełnie. Ludzie zawsze przesadzają.
— Mówiłem to od samego początku! — dorzucił piekarz. — Czyżby do złego, dzikiego i strasznego dziadka wracało dziecko, któremu dawano jadło, napitek doskonały i otaczano dobrobytem?
Wytworzył się odrazu nastrój przychylny, a wzrósł jeszcze bardziej, gdy nadeszły kobiety, które zaczerpnęły potrosze wieści od Brygidy i babki. Obie przedstawiały Halnego Dziadka zawsze inaczej, niż to było opinją ogółu. Stało się też wkońcu, że wszyscy czekali niejako na to, by go powitać jak starego przyjaciela, którego brak odczuwano żywo.
Tymczasem Halny Dziadek zapukał do kancelarji proboszcza, który podszedł doń, wcale nie zdziwiony przybyciem, przeciwnie tak, jakby go zdawna oczekiwał. Musiał też zauważyć jego obecność w kościele. Uścisnął kilkakrotnie serdecznie dłoń gościa, który oniemiał na chwilę, widocznie nie spodziewając się takiego przyjęcia. Zaraz jednak opanował wrażenia i rzekł:
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.