Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naturalnie! — uśmiechnął się doktór życzliwie. — Dobrze jest widocznie myśleć, bo zawsze coś się wymyśli. Zgoda, Sebastjanie, zawiozę Heidi pozdrowienie.
Doktór miał właśnie przekroczyć próg, ale natrafił na zaporę. Silny wiatr skrócił znacznie wycieczkę panny Rottenmeier. W tejże samej chwili wróciła i chciała wejść w otwartą bramę. Wydęta podmuchem wiatru wielka jej chusta przybrała pozór żagla. Doktór usunął się. Panna Rottenmeier była wielce ugrzeczniona wobec niego i żywiła dlań zdawiendawna wielki szacunek, to też cofnęła się z ogromną dystynkcją, robiąc mu miejsce. Stali tak oboje, w postawach wyczekujących, gdy nagle wionął wiatr i panna Rottenmeier wpłynęła do sieni pełnemi żaglami. Doktór uskoczył w bok, ona zaś przebiegła spory kawałek poza niego, tak, że musiała zawrócić w celu powitania, jak przystało, przyjaciela domu. Przygoda zmieszała ją potrosze, ale zachowanie się doktora wpłynęło jak zwykle kojąco na jej humor. Powiedział jej o planie podróży i poprosił bardzo uprzejmie, by zapakowała posyłkę dla Heidi tak, jak to ona jedna tylko na świecie potrafi pakować.
Klara była przygotowana na pewien opór ze strony opiekunki przeciw wysłaniu Heidi wszystkiego, co dla niej przeznaczyła. Tym jednak razem stało się inaczej. Będąc w wyjątkowo dobrym nastroju, panna Rottenmeier opróżniła wielki stół pracowni, złożyła na nim wszystko, co miało być wysłane, i jęła pakować w jej oczach. Nie było istotnie łatwą sprawą zrobić paczkę z tych różnokształtnych przedmiotów. Przedewszystkiem był tu gruby, watowany płaszcz z kapuzą, by Heidi mogła w zimie chodzić sama do babki, nie czekając, aż ją dziadek owinie w worek i zaniesie, oraz ciepła chustka dla staruszki, by nie marzła, gdy wiatr wstrząsa chatą. Potem wielkie pudło ze strucelkami także dla babki, by nie musiała jeść samych bułek do kawy. Następnie ol-