— Czemuż to wojsko nie rusza? Czy brak wodza, czy żołnierzy?
Pietrek obrócił się natychmiast, świsnął w powietrzu batem, a kozy, znając dobrze hasło, pobiegły pędem pod górę.
Od czasu powrotu przychodziło Heidi do głowy to i owo, o czem przed tem nigdy nie myślała. Każdego ranka porządkowała starannie i gładziła swe posłanie, potem ustawiała w porządku stołki w izbie i chowała do szafy różne rzeczy leżące, lub wiszące. Nakoniec uzbrojona szczotką i ścierką szorowała stół tak długo, aż był na nowo czysty i biały. Radowało to wielce dziadka. Wchodząc, rozglądał się wokoło, uśmiechał i powtarzał raz po raz:
— Teraz jest u nas zawsze, jak w niedzielę. Heidi nie daremnie była na obczyźnie.
I dzisiaj także wzięła się do porządkowania, po odejściu Pietrka i śniadaniu, spożytem z dziadkiem. Nie szła jej jednak jakoś robota. Przepiękna pogoda kusiła do wyjścia, a wpadające oknem wesołe promienie słońca zdawały się wołać:
— Chodźże, Heidi, chodź na świat!
Wybiegła i stanęła w zachwycie, patrząc na blask słoneczny, zalewający chatę, góry i całą dolinę. Przysiadła mimowoli chwilę na zboczu, rozglądając się. Zaraz jednak przyszło jej na myśl, że na środku izby stoi trójnóg, a stół nie oczyszczony jeszcze po śniadaniu. Zawróciła wtedy żwawo. Niedługo jednak wiatr szarpnął znowu gałęźmi drzew, a Heidi wybiegła i zaczęła tańczyć dokoła rozhybotanych jodeł. Dziadek wszedł za szopę i spełniał tam różne, codzienne czynności. Co chwila jednak wyzierał i patrzył z uśmiechem na wesołe pląsy wnuczki. Właśnie zawrócił, gdy go doleciało jej wołanie:
— Dziadku! Chodźże tu! Prędko!
Pospieszył zaraz, przerażony potrosze, co się z nią dzieje, i zobaczył, że Heidi zbiega po zboczu. Dziewczynka wykrzykiwała w głos:
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.