ucichły słowa hymnu, usłyszał inne, równie pożądane, śledził je myślą i siedział długo jeszcze nieruchomy, z dłonią na oczach. Wkońcu podniósł głowę, a widząc, że Heidi patrzy nań ze zdumieniem, ujął jej rękę i rzekł weselej nieco:
— Hymn twój, droga Heidi, był piękny. Przyjdziemy tu znów i powtórzysz mi go, nieprawdaż?
Przez cały czas szalał wprost Pietrek ze złości. Heidi nie była od wielu już dni na pastwisku, teraz zaś siedział przy niej ten stary pan, tak że nie mógł dostąpić. Martwiło go to wielce. Stanął w pewnej odległości za plecami natręta, który go nie mógł widzieć, i podniósł groźnie pięść, potem zaś obu pięściami zaczął wymachiwać zapalczywie. Im dłużej doktór siedział, tem wyżej podnosił Pietrek pięści i tem sroższe robił miny.
Tymczasem nadeszło południe, co Pietrek poznał doskonale po słońcu. Nagle krzyknął na całe gardło w kierunku siedzących:
— Czas jeść!
Heidi wstała i poszła po plecak, by doktór mógł zjeść obiad, nie ruszając się z miejsca. Powiedział jednak, że nie głodny i radby tylko wypić garnuszek mleka. Heidi także nie czuła głodu, postanowiła natomiast oprowadzić doktora po pastwisku i zawieść nieco dalej w góry, na owo porosłe mchem miejsce, skąd swego czasu Ziębulka chciała skoczyć w przepaść i gdzie rosły aromatyczne ziółka. Pobiegła do Pietrka, wytłumaczyła mu, by napełnił mlekiem Białuszki dwie czarki, jedną dla doktora, a drugą dla niej. Patrzył na nią przez chwilę zdumiony wielce, a potem spytał:
— A któż dostanie to, co jest w plecaku?
— Weź to sobie, wpierw jednak przynieś mleko! Dalejże, — rozkazała.
Pietrek nie doił jeszcze w życiu tak prędko jak tym razem, mając ciągle w myśli plecak z zawartością nieznaną, którą
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.