że takim właśnie powrotem do ojczyzny jest śmierć. Wykrzyknęła z zapałem:
— Wiem już teraz, co znaczy śmierć szczęśliwa!
Babka nie odpowiedziała, ale słowa te utkwiły jej w pamięci.
Po chwili rzekła Heidi:
— Już ciemno! Muszę wracać, ale rada jestem, że ci lepiej, babko!
Staruszka ujęła jej dłoń, mówiąc:
— Dobrze mi już, Heidi, chociaż muszę leżeć. O, nie masz pojęcia, jak smutno jest opuszczonemu, który pozbawiony ludzkiego słowa nie widzi ponadto promyka słońca. Przygnębiony, sądzi taki człowiek, że już niema dlań ratunku. Gdy jednak słucham twego czytania, robi mi się jasno i lekko, a potem hymny brzmią w duszy, jako wspomnienie.
Babka puściła jej rękę, a dziewczynka wybiegła, nawołując Pietrka, gdyż zapadła noc. Ale księżyc świecił jasno, tak że wydawało się, iż świta. Pietrek nastawił sanki, siadł na przodzie, Heidi za nim i ruszyli na dół, jakby lecieli na skrzydłach.[1]
Leżąc na sianie przy ciepłym piecu, wspomniała raz jeszcze babkę, której było tak niewygodnie leżeć. Słowa, jakie zamieniły, nie wychodziły jej z myśli, radaby była całe dnie spędzać na pocieszaniu staruszki, ale była zima i następna wizyta mogła przypaść, w razie niepogody, za jakieś dwa tygodnie. Dumała coraz smutniej, coby zrobić, by babka słyszała codziennie bodaj jeden hymn. Wkońcu jednak znalazła ratunek i tak ją to rozradowało, że ledwo mogła doczekać ranka dla wykonania swego zamysłu. Nagle przypomniała sobie, że nie zmówiła dotąd pacierza, usiadła tedy i zaniosła modły do Boga, nie chcąc go porzucać, nawet na dzień jeden.
Pomodliwszy się za siebie, dziadka i babkę, położyła się na miękkiem sianie i zasnęła, nie budząc się aż do samego świtu.
- ↑ W wydaniu angielskim do słów tych dołączona jest dodatkowa ilustracja, której brakuje w wydaniu polskim. Obejrzyj tutaj.