Pietrek jął powtarzać, tak że wkońcu Heidi przyznała, iż zna dobrze te trzy litery.
To ją zachęciło do dalszej pracy i rzekła:
— Przeczytam ci kilka następnych wierszy, które będziemy przerabiać jutro:
D. E. F. G. się naucz, bracie,
Bo wielka bieda spadnie na cię!
Jeśli zapomnisz H. I .K.
W opałach będzie skóra twa!
L. M. wyraźnie zawsze mów,
Jeśli chcesz cały być i zdrów!
N. O. i P. też poznać trzeba,
Bo coś na głowę spadnie z nieba!
Gdy R. S. T. nie umie chłopiec,
Wielka mu boleść może dopiec.
Heidi przerwała, gdyż Pietrek stulił pokornie uszy, zdrętwiały od tych wszystkich pogróżek tajemniczych.
Wzruszyło to Heidi i rzekła pocieszająco:
— Nie bój się, Pietrku. Wszystko to nie nastąpi, jeśli będziesz przychodził każdego wieczora i poznasz wszystkie litery. Tylko nie opuszczaj ani jednego dnia, choćby śnieg padał!
Pietrek przyrzekł i wrócił do domu, nie mogąc jeszcze ochłonąć ze strachu.
Przychodził teraz każdego wieczora, uczył się pilnie liter i wierszy. Czasem bywał na tych próbach dziadek. Siedział, ćmiąc fajkę, a usta mu nieraz drgały od tłumionego śmiechu.
Po dokonanym przez Pietrka wysiłku, zostawał on zazwyczaj na kolacji i mógł sobie powetować strach, jakim go zawsze przejmował każdy wiersz zosobna.
Płynęła zima, Pietrek przychodził regularnie i czynił rzeczywiste postępy. Bał się jednak ciągle jeszcze wierszy karcących.
Doszli do U i W.