— Tam, na górze jest pewnie twe posłanie, Heidi? — spytała i weszła zaraz na wąską drabinkę. — O jakiż zapach! — wykrzyknęła z góry. — Jakże zdrowo tutaj spać!
Dziadek wniósł zaraz Klarę, a za nim wskoczyła Heidi, jak wiewiórka.
Otoczyli pięknie zasłane i starannie wymuskane leże, babka spoglądała na nie w zamyśleniu, wdychając woń, a Klara była wprost w siódmem niebie.
— O jakże ślicznie wymyślone! — zawołała. — Możesz wprost z łóżka patrzeć w niebo, pachnie siano i słychać szum jodeł. Tak wesołej sypialni nie widziałam dotąd.
Halny Dziadek spojrzał na babunię z pod oka.
— Przyszło mi coś do głowy — rzekł — i radbym, by pani babunia uwierzyła mi i nie sprzeciwiała się. Panna Klarcia przyszłaby na pewno do sił, gdyby została tu u nas przez czas pewien. Dość jest chustek i kołder, z których można zrobić doskonałe legowisko. O pielęgnowanie panienki bać się niema co, gdyż biorę to na siebie.
Dziewczęta wydały pisk radosny, jak wypuszczone na wolność ptaki, a twarz babuni promieniała, niby słońce.
— Nieoceniony z pana człowiek, drogi Halny Dziadku. — zawołała. — Właśnie to samo myślałam. Powiedziałam sobie, że pobyt w tem powietrzu i ciszy byłby dla Klarci doskonałym środkiem wzmocnienia sił. Ale trud to zbyt wielki dla gospodarza, mnóstwo niewygód i zachodu. Nagle pan sam to wypowiada i to w sposób najprostszy w świecie, jakby szło o drobiazg. Dziękuję gorąco, dziękuję gorąco, z całego serca!
Babunia zaczęła potrząsać dłonie dziadka, a on jej rękę ściskał długo, radując się wielce.
Przystąpił zaraz do czynu. Zniósł Klarę, posadził ją w wózku pod chatą, potem zaś obładował się chustkami, kołdrami i futrami i rzekł z uśmiechem:
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.