właśnie w chwili, gdy wiózł siedzącą już Klarę. Zostawił ją na środku polanki i poszedł do stajni koziej, a Heidi zbliżyła się do przyjaciółki.
Świeży powiew rzeźwił ich twarze i niósł im żywiczny zapach drzew. Krzepiło je czyste powietrze alpejskie, przepojone słońcem. Klara chwytała je w piersi, siedząc oparta o poręcze wózka, i nieznana dotychczas ogarnęła ją lubość.
Nie spędziła dotąd letniego ranka poza pokojem, nie czuła takiego powiewu i nie patrzyła na takie słońce. Promienie jego nie parzyły, a pod stopami jej rosła wonna trawa. Nie wyobrażała sobie hali w ten sposób.
— O Heidi droga! — powtarzała raz po raz, zwracając się we wszystkie strony, by lepiej użyć słońca i powietrza. — O, Heidi droga! Radabym tu z tobą zostać na zawsze.
— Przekonałaś się więc, żem nie przesadziła, iż na hali u dziadka jest najpiękniej z całego świata! — odparła radośnie.
Dziadek wyszedł z drzwi stajni, niosąc dwie czarki pienistego, białego mleka i podał im naczynia.
— To pannie Klarci dobrze zrobi! — rzekł, zachęcając ją ruchem głowy. — Mleko Białuszki bardzo wzmacnia. Na zdrowie! Proszę, proszę!
Klara nie piła dotąd koziego mleka i bezwiednie powąchała je. Widząc, z jaką chciwością Heidi wychyla jednym haustem swoją czarkę, zaczęła pić i... o dziwo... mleko było słodkie, silne, jakby z cukrem i cynamonem. Wypiła do dna swą czarkę.
— Jutro dostanie panna Klarcia dwie czarki! — powiedział dziadek, zadowolony wielce, że Klara poszła za przykładem Heidi.
Właśnie zjawił się Pietrek ze swoją trzodą. Dziewczęta zaczęły witać zwierzęta na dzieńdobry, a dziadek odwiódł
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.