Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czyż trzeba nam wracać do izby? — spytała Klara. — Możeby list napisać tu, gdzie mi jest tak dobrze, że nie chciałabym odchodzić.
Heidi znalazła na to radę. Wbiegła do izby, przyniosła swe przybory szkolne, mały zydelek i wróciwszy, położyła na kolanach Klary zeszyt i książkę, by mogła pisać, potem zaś usiadła na zydelku przed ławką. Pisały przez czas jakiś. Klara odkładała za każdem zdaniem ołówek i patrzyła wokół. Było przepięknie, wiatr nie rzeźwił już, ale ciepłem tchnieniem ogarniał wszystko, szemrząc zlekka w jodłach. W powietrzu tańczyły z pobrzękiem wesołe komary, a cisza wielka ogarniała całą okolicę. Wysokie skały spozierały poważnie, a spokój głęboki przerywały jeno radosne pokrzyki pasterzy, które echa niosły daleko.
Ranek minął niepostrzeżenie, zjawił się dziadek z kipiącem mlekiem i złocistym serem i powiedział, że Klara zostanie na dworze, aż do zachodu. Spożyto obiad, jak wczoraj, przed chatą, potem Heidi zawiozła Klarę pod jodły, a ona zaczęła jej, siedząc w cieniu, opowiadać, co zaszło od czasu wyjazdu Heidi z Frankfurtu. Mimo, że wszystko szło normalnym trybem, było do opowiedzenia mnóstwo szczegółów o znanych dobrze osobach.
Siedziały tak przez całe poobiedzie, rozmawiając, a im głośniej mówiły, tem głośniej śpiewały ptaki, którym się ta paplanina podobała wielce. Nadszedł wieczór i zaraz zjawiła się trzoda biegnących kóz, a za nią pasterz, nasrożony i zły ogromnie.
— Dobranoc, Pietrku! — zawołała Heidi, widząc, że się nie myśli zatrzymać.
— Dobranoc, Pietrku! — powtórzyła Klara życzliwie.
Nie odpowiadając wcale, pognał kozy dalej.
Na widok Białuszki, którą dziadek prowadził do stajni, zapragnęła nagle Klara tak bardzo wonnego mleka, że trudno