Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

będzie z Frankfurtu urzędnik policji, który przeprowadzi śledztwo i wszystko wywęszy. Oczywiście, zawloką go do więzienia we Frankfurcie. Na tę myśl włosy mu stawały na głowie.
Wrócił, zmieniony nie do poznania, nie chciał jeść kartofli, nie dając odpowiedzi, wlazł co prędzej do łóżka i zaczął jęczeć.
— Piotruś znowu się musiał objeść szczawiu, że tak stęka! — zauważyła Brygida.
— Musisz mu dawać więcej chleba na drogę! — rzekła babka litośnie. — Weź z mojej kromki.
Gdy dziewczęta położyły się, rozmawiały chwilę jeszcze, patrząc w gwiazdy.
— Czy nie przychodziło ci dziś na myśl, jak to dobrze, że Bóg nie ustępuje naszym najgorętszym modłom, jeśli ma dla nas coś lepszego — rzekła Heidi.
— Czemuż teraz o tem wspominasz?
— We Frankfurcie modliłam się ciągle o to, bym mogła zaraz wracać, a ponieważ to nie następowało, sądziłam, że Bóg nie słucha. Gdybym jednak była uciekła, nie przyjechałabyś na halę i nie ozdrawiała.
Klara zamyśliła się.
— Droga Heidi, — rzekła — w takim razie modlitwy nasze są całkiem zbyteczne, gdyż Bóg z góry wie, co dla nas najlepsze.
— Nie sądź, by się nami opiekował w takim razie. Codziennie trzeba się modlić, nie zapominać o Bogu. Gdy zapomnimy, zapomni o nas także. To mi powiedziała babunia i wszystko się potwierdziło dosłownie. Wiesz co, Klaro, dziś musimy właśnie podziękować Bogu gorąco za zesłanie ci zdrowia.
— Słusznie mówisz! — odparła. — Dziękuję ci. Byłabym z wielkiej radości zapomniała.