w zupełności nagradza tę trochę trudu mego. Dziękuję bardzo za łaskawą propozycję, ale mnie samemu niczego nie potrzeba, a jak długo żyję, utrzymam siebie i wnuczkę. Gdyby się atoli spełniło jedno jedyne moje pragnienie, nie miałbym już troski w życiu.
— Proszę, mów pan! — nalegał pan Sesemann.
— Jestem stary, umrę niedługo, nic nie mogąc zostawić Heidi, a krewnych nie posiadam, prócz jednej osoby, któraby ją zresztą tylko wykorzystywała. Odda mi pan hojnie wszystko, com mógł uczynić dla córki jego, jeśli przyrzeknie, że Heidi nie pójdzie do obcych pracować na chleb codzienny.
— Drogi przyjacielu, o tem niema mowy! — zawołał żywo pan Sesemann. — Heidi jest nasza. Spytaj pan matkę moją i córkę. Nie oddamy ją obcym, oto ręka moja, jeśli to pana uspokoić ma. Przyrzekam, że ani za mego życia, ani po śmierci, wnuczka pańska nie zazna niedostatku. Dziewczynka ta, jakeśmy się przekonali, nie może żyć zagranicą. Ale posiadła we Frankfurcie, prócz nas, jeszcze innego przyjaciela. Doktór, znany panu, skończy właśnie interesa swe tej jeszcze jesieni i przybędzie, by się osiedlić tu, gdzie mu było tak dobrze. Zasięgnie właśnie pańskiej rady. W ten sposób będzie miała Heidi w pobliżu dwu opiekunów, oby jak najdłuższe lata!
— Daj to Boże! — zawołała babunia, potrząsając długo ręką dziadka. Potem, otoczywszy ramieniem szyję stojącej obok Heidi, przytuliła ją do siebie.
— A ty, dziecko drogie, jakież masz pragnienie? — spytała czule.
— Mam jedno pragnienie! — rzekła Heidi, patrząc na babunię wesoło.
— Mów tedy! Cobyś mieć chciała?
— Chciałabym dostać swoje dawne łóżko z Frankfurtu, z trzema grubemi poduszkami i grubą kołdrą. Babce zawsze
Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.