Przy których krętym wężem Dunajec połyska.
Równie piękny z daleka, jak okropny z bliska.
Daléj dzikie kamienie z swemi jaskiniami
I grożą niebezpiecznie i nuży perciami[1],
Najwięcéj odznacza się tak zwana Homoła,
Wysoka i rozległa a jednak wesoła....
Daléj wioska Jaworki leży na dolinie,
Przez którą bystry potok z wyższych łożysk płynie;
Tam powiedzą ci ludzie: że palone kości
Chowano w garnkach z gliny, oddając wieczności;
Przy nich tarcze i miecze położone były,
Które stan umarłego i godność znaczyły.
Te pamiątki szacowne bez szumnéj pogłoski,
Odkrył miłośnik nauk Gwalbert Pawlikowski.
Jakże nas Wyszni-Łazek wita okazały,
Nieznajomemi dotąd przejmuje zapały;
A myśl choć ociążona — lotem błyskawicy,
Niesie nas do téj góry w stroméj okolicy;
Spinamy się pomału w czoła swego pocie,
Deptając skromne wrzosy i bujne paprocie;
I cisnąc się przez drzewa iglastéj jedliny,
Przybywamy ciekawi do owéj krainy:
Sa-to skały wyniosłe, miejscami rozdarte,
Świadczące jak z gromami walczyły uparte,
Wystrzelając do góry, nagie ciała mają
A przewodnik powiada: „że wyobrażają
„Osobę, co się niegdyś modlić nie umiała,
„Tu uklękła obłudna i tu skamieniała!” —
Idąc na wyższą turnię[2] Okrąglicy-góry,
Gdzie „Płaską i Szeroką” często kryją chmury;
Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.