Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.


Które, choć wiatry zimne przeciągając, świszczą,
Wychodzą z swych legowisk na swój żér i piszczą;
A w jesieni korzonki do swych nor zbierają —
Niemi żyją — na zimę w nórach zamierają. —
Tu, gdy psota zaskoczy[1], lub śniég śniegi ściele,
Szukając miejsc cieplejszych, błądzą tu kierdele[2];
A potem gdy górale zginionych szukają,
I z manowca w manowiec pilnie przebiegają
Przez upłazy i grapy, rypy i obłogi
Patrząc na wszystkie strony swojéj straty drogiéj;
To wołają, to gwiżdżą głosy donośnemi,
A gdy wszystkie wycieczki widzą zawodnemi,
I trętwiejąc od zimna i od niewywczasów,
Powracają daremnie do swoich szałasów,
Przejęci ciężkim żalem za statku utratą,
Przy którém krótkotrwałe przepędzili lato;
Zabrawszy swoje séry — schodzą na doliny,
Gdzie ich w dobréj nadziei czekają rodziny;
Gdzie w objęciach serdecznych, na ojczystym progu,
Koją troski — a przyszłość polecają Bogu!....
Idąc na wyższe turnie percią niebezpiecznie,
Gdzie każdy krok uważać potrzeba koniecznie,
Gdzie kij w ręce trzymany okuty żelazem,
Wbity w skałę z wejrzeniem i myślami razem,

    gim nieróżniącym się od szopów. Górale nazywają go świstakiem dla jego piszczenia — bo tego zwierzątka głosy pojedyńcze, tak są ściągnięte, że mają wielkie podobieństwo do świstu. Świstak robi sobie bardzo długie w holach nory, wyściełane trawą — i odprawia sen zimowy. Przy końcu lata znosi do jam znaczne zapasy korzonków a żywiąc się niemi dochodzi nadzwyczajnéj otyłości — zasypia w swojéj zimowéj siedzibie aż do wiosny; dopiero wpływem słonecznych promieni obudzony, wychodzi zupełnie wychudły.

  1. Psota, deszcz ze śniegiem i mgła zapowiadająca prędko nastąpić mającą zimę.
  2. Kierdele, owce z bydłem chodzące razem.