Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.

Spinając się po perci, nie szerszéj od piędzi,
Siadamy unużeni na twardéj krawędzi,
Co w chmury wybiegając, pięknie nam odsłania
Za dalszemi górami dumnego Krywania[1]
Ten z wszystkich stron iskrzy się ostremi zębami,
I zadziwia niższymi oko przegibami[2];
To wabi nas do siebie swym pysznym widokiem,
To zagraża postąpić się do niego krokiem,
To dąsa się chmurami, to z pod chmur wypływa,
To uśmiécha się w słońcu, to słońce zakrywa
I zaciera błękity powietrznym nieładem,
Draźniąc chmury brzemienne ulewą i gradem;
A chociaż nieprzystępny, przecie swém ramieniem
Dźwiga pomnik żelazny, wzniesiony z uczczeniem
Owych gór niebotycznych i króla saskiego,
Który wdzięcznie podziwiał świat ze szczotu[3] jego.
Po milczeniu chwilowém przewodnik wskazuje
Turnie śnieżne, na które nikt nie występuje:

  1. Krywań, góra najwyższa po Łomnicy na południowéj stronie krainy Spiskiéj czyli dzisiejszych Węgier leżąca, wysoka 7500 stóp nap powierzchnią Bałtyckiego morza, dźwiga na swoim wiérzchu pomnik żelazny, na pamiątkę pobytu tam króla Saksonii Fryderyka Augusta dnia 4go sierpnia 1840 r. Krywań na mapach i w geografii położony, nazywają górale Krzywoniem.
  2. Przegiby, skały mające niejakie podobieństwo siodeł.
  3. Górale zamiast wyrazu szczyt (wiérzch) mówią: szczot.