Spoczywając roskosznie na dolinie Tychy,
Podziwiamy jéj zakąt przyjemny i cichy:
Otoczona lasami nie zna nigdy burzy,
Choć czasem lazur nieba nad nią się zachmurzy.
Tu ptasząt miłe śpiewy wpływają do ucha,
Tu roślinność żywego okazując ducha:
Uśmiecha się nadobnie, a w te dobre czasy,
Przypomina nam piękne brazylijskie lasy,
Gdzie wiją się lijany, nasturcye kwitnące —
Tu bluszcze, macierzanki i mięty pachniące,
Większą wartość od tamtych mają dla nas w sobie,
Bo są nasze i służą zdrowiu i ozdobie!
Białka środkiem doliny błyszczy niegłęboka,
Odpływająca szumnie od Morskiego-oka,
Czyni piękne igrzyska, któremi wejrzenie
Upieszcza i w przyjemne wprawia zadumienie;
Tak ponętnie grymasi, tak sobie swawoli,
Że nie można się przy niéj nabawić do woli!...
To kraina roskoszy! bez żadnéj goryczy,
Szczęśliwą samotnością wieczne chwile liczy;
Przenika nas widokiem istot milionów —
I spaja myśli nasze w harmoniją tonów;
I rozrzewnia i cieszy i uczy okwicie:
Że z rąk jednego Stwórcy wszyscy mamy życie!
Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.
XVIII.