„To śmieszą żartobliwie — to z postaci młodéj
„Zamieniają się w stare — lecz ludziom bez szkody...
„A gdy dosyć nabawią swojemi figlami,
„Powracają do lasu młodemi pannami!...
„A i to wam opowiem, jak w jednym ogrodzie
„Dziwożonę napotkał gazda na swéj szkodzie:
„Nie mogąc ją utrzymać, zerwał czapkę z głowy,
„Chociaż mu odgrażała niemiłemi słowy,
„Nieuważał nic na to. Ona znów przybyła
„W nocy pod jego okno i tak zanuciła:
„Chłopaczku! chłopaczku! wróć moją czapeczkę,
„Nie będę już chodzić na twoją rzepeczkę!” —
„Gazda ujęty tkliwie przejmującym głosem,
„Oddał czapkę, wstrząsnąwszy swym na głowie włosem
„Na znak, ażeby więcéj szkody nie czyniła,
„Ani się do chałupy jego nie zbliżyła. —
„Tu są i Żmijoloki, kobiéty złośliwe
„Co pod boskiém przekleństwem, żyją nieszczęśliwe,
„Zmuszone przybrać postać żmii jadowitéj,
„Brzydką barwą i skórą wężową okrytéj,
„Co ludziom i bydlętom wyrządzają szkody,
„A nie boją się nawet i święconéj wody!
„Najpierwszą była Wikta, wsławiona złośnica,
„Bystrych oczu, gładkiego choć bladego lica,
„Co ukradkiem doiła swych sąsiadów krowy,
„A na koniu głębokie skakała parowy.
„A potém wiele kobiét, przez nieba wyroki
„Zmieniło się w obrzydłe gady żmijoloki,
„W których dusze człowiecze długie lata żyją, —
„Dla tego owych wężów górale nie biją!”
Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.