Daléj widać wysoko leżącą polanę
Maturkę — dla jéj rzadkich roślin odwidzanę.
Mieszkanie leśniczego z ogrodem i sadem,
Nęci do wypocznienia gustownym układem;
Mając progi otwarte a izby gościnne,
I starania szczególniéj dla chorych uczynne.
Tam słaby z przekonaniem dni pociechy liczy,
Przez ciągłe używanie skutecznéj żentycy,
I wraca z czérstwem zdrowiem, wielbiąc to ustronie,
W którém nawet kamienie wydawają wonie[1]
Rozgrzane promieniami południowéj spieki,
A powilżone dészczem lub kroplami rzeki!
Daléj sterczą Upłazy, a za niémi bliski
Pokazuje się wąwóz — gdzie jak obeliski,
Lub jak wieże najwyższe wznoszą się opoki,
Cudowne przedstawiając a liczne widoki;
W sławną Tempów dolinę myślą cię przenoszą,
Albo téż Lauterbrunu[2] poją cię rozkoszą!
A rzeka po skalistém burząc się łożysku,
Uchodzi z niemiłego przymusem uścisku;
W spokojnych tu zakrętach ciche swoje wody
Zamienia w przeźroczyste źwierciadło przyrody. —
Przy kupce bystra woda ledwie się przeciska —
A droga zawieszona u boku urwiska
Palami i drzewami jest umocowana —
Bywa nawet pojazdem często ujeżdzana;
Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.