Józef hrabia Potocki, dziedzic dóbr obszernych,
Pełny nauk, oświaty i bogactw niezmiernych,
Z okien zamku spaniałych widoków używał,
Na wschód i zachód słońca rzewnie się rozpływał;
I w nocy przy księżyca czarowném olśnieniu,
Dumał sobie spokojnie w słodkiem zachwyceniu;
Byłto pan na Kijowie, Wojewodą zwany,
Mając chlubne znaczenie pomiędzy hetmany;
Tu szukając wytchnienia zdrowy i przystojny,
Unikał był udziału wśród domowéj wojny:
Bo jedni chcieli Sasa mieć w polskiéj koronie;
Drudzy z pomiędzy siebie rodaka na tronie....
I przyszło aż do tego: że znęcone Szwedy,
Narobiły po kraju bardzo wiele biédy!....
A Potocki nie mogąc nakłonić do zgody,
Smucił się nad rodaków krwawymi zawody!!....
Zamek potém koleje swéj świetności przeżył,
Nakoniec w jego mury gdy piorun uderzył:
I swym żarem siarczystym w momencie zapalił,
Zniszczył dach i powały z murami powalił....
Stał długo opuszczony — aż ręka zuchwała
Poczęła go rozbierać, wreszcie rozebrała,
Szarpiąc chciwie co tylko dało się dobywać,
Co zburzyć można było, albo rozkopywać;
A co niedokończyła dłoń nielitościwa,
Czas wyręczając ludzi, smutnie dokonywa!
Piwnice zawalone, sklepienia zapadłe,
Ściany z powłok odarte — jak szkielety zbladłe;
Podwórze pełne gruzów porosłych trawami,
I okna poszarpane płaczą wyłomami!
A skały granitowe, czerwone, olbrzymie,
Wyrywając z paszczeki-czasu zamku imie:
Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.