powtarza, aby się mieć na baczności! To tu, niech pańi zapamięta...
— Mam zapamiętać?
— Że, o ile cośkolwiek złego stałoby się ze mną, ważne papiery noszę w lewej kieszeni.
Może jeszcze dodałby co hrabia, pod wpływem nerwowej depresji, jaka go ogarnęła, lub też nagłych wyrzutów sumienia, gdyby w tejże sekundzie Hopkins, podsłuchujący od paru chwil rozmowę, prowadzoną w niezrozumiałym dlań języku, nie zawołał głośno:
— O, to bardzo nieładnie, tak się oddzielać od towarzystwa i rozprawiać po polsku! Wszyscy chcemy się bawić. I czemu, mój drogi przyjaciel mister Schultz tak posmutniał nagle? Obawia się, że znów djabeł go odwiedzi? Niema strachu! My, tu jesteśmy... Hallo! Wszelkie obawy najlepiej rozprasza szklaneczka szampana!
Zaśmiał się i wyciągnął w kierunku Wazgirda kieliszek, napełniony musującym trunkiem.
— Jestem w jak najlepszym humorze! — odrzekł hrabia, przymuszając się do uśmiechu i wychylając wino.
Odtąd przy stole potoczyła się ogólna rozmowa, a Amerykanie, jakby nie chcąc dopuścić do dalszych zwierzeń Wazgirda i Pohoreckiej, wprost zasypywali ich żarcikami i zapytaniami.
Mijała godzina za godziną. Gdy Marysieńka spojrzała niespodzianie na wielki ścienny zegar, znajdujący się w sali, wyrwał się jej mimowolny okrzyk:
— Już pierwsza po północy! Czas powracać do domu!
Maud zaprotestowała.
— Do domu? Kiedy dopiero rozpoczyna się zabawa?
Poparł ją Hopkins. Rzuciwszy pani Carlson porozumiewawcze spojrzenie, wymówił:
— Kto widział, aby o tej porze udawać się na spoczynek! Porządni ludzie nie kładą się spać przed czwartą nad ranem! Ale, natomiast zaproponuję, co innego! Zmianę knajpy!... Pojedziemy do „Złotej papugi“!
— „Złotej papugi“? — powtórzył zdziwiony Wazgird, który, znając z poprzednich pobytów znakomicie Niceę, nigdy nie słyszał o podobnym lokalu. Nowy jakiś dancing?
— Tak.. tak... dancing-kabaret! — potwierdził Hopkins szybko, nie patrząc mu w oczy. Szalenie tam wesoło! Ubawicie się świetnie! Jedziemy!...
Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/104
Ta strona została skorygowana.