Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

rzył jedną z szuflad biurka, i szybko wyjął stamtąd jakiś przedmiot i rzucił go na stół.
— Oto sztylet, którym został zamordowany mąż pani! Proszę go dokładnie obejrzeć!
Drgnęła, widząc tę ohydną broń, ledwie tłumiwszy okrzyk przestrachu. Lecz bardziej ją jeszcze przeraziło następne zapytanie:
— Cóż, nie poznaje go pani? Wszak powinien jej być dobrze znany?
Mimowoli, niby pociągnięta magnetycznym prądem, wpijała się teraz oczami w ten sztylet. Na swe szczęście, znała dobrze ten cienki nóż z połyskującej stali, zakończony złoconą, w kształcie trupiej czaszki rękojeścią. Leżał on stale na biurku męża i służył, jako nieszkodliwa zabawka do przecinania kartek papieru i książek. Więc tym nożem zabito Tadeusza? W jaki sposób? Skąd w tym mieszkaniu właśnie jego sztylet się znalazł?
— Niemożebne! — wydarł się Marysieńce zdławiony okrzyk.
— A jednak ustalone niezbicie! — zabrzmiał w odpowiedzi ironiczny głos sędziego — Oto narzędzie zbrodni! I pani ten sztylet ze sobą przyniosła!
— Przenigdy! — zaprzeczyła. — Nic nie pojmuję... Ale... Może Tadeusz ze sobą go zabrał i ten zbrodniarz, czy zbrodniarka... Ja miałabym zabić mego męża? Dlaczego mnie spotyka podobny zarzut, panie sędzio? Ja miałabym przynieść ten sztylet ze sobą?
— Tak stwierdził świadek.
— Świadek stwierdził, że ja go ze sobą przyniosłam? Bezczelne kłamstwo! Któż taki?
— Pani służąca! Klara Pawlikówna!
— Ach, Klara!
Siwowłosy, siedzący za biurkiem mężczyzna, mówił teraz powoli i dobitnie, przeglądając leżące przed nim akta.
— Klara Pawlikówna wyraźnie zeznaje, iż widziała ten sztylet na stole jeszcze w godzinach popołudniowych, w mieszkaniu pani. Leżał, jak zwykle, na biurku. Twierdzi stanowczo, że było to po obiedzie, gdy mąż pani wyszedł powtórnie rzekomo do biura. Nie mógł go więc zabrać z sobą...
— Ależ i ja nie zabrałam...
Sędzia wzruszył tylko ramionami.
— Zapewne duch przyniósł sztylet! — odparłPo-