nieważ jednak w śledztwie nie wolno mi dopuszczać do uczestnictwa duchów, muszę postawić inny wniosek. I aby pani udowodnić, że na nic się nie przydadzą jej ciągłe zaprzeczania, zdecydowałem się ją skonfrontować z Pawlikówną...
— Jak najchętniej! Toć wydawało się jej chyba...
Zimna, urzędowa kancelarja o biało pomalowanych ścianach wirowała przed oczami Marysieńki. Doznawała wrażenia, że u jej stóp rozwiera się jakaś otchłań i że ona w tę otchłań się stacza.
Tymczasem sędzia nacisnął, umieszczony na biurku dzwonek i po chwili na progu gabinetu ukazała się smukła sylwetka przystojnej dziewczyny.
— Klara Pawlikówna.
Klara była ubrana skromnie, lecz szykownie i swym wyglądem nie przypominała służącej. Jej oczy, w których igrały nieokreślone, zielonkawe ogniki, nie spoczęły teraz na „pani“. Trzymała je wbite uporczywie w podłogę, a najlżejsze drgnięcie twarzy nie zdradzało, jakie uczucia obecnie przeżywa.
— Panno Pawlikówno! — oświadczył sędzia śledczy poważnie. — Jej zeznanie posiada dla sprawy pierwszorzędne znaczenie i dlatego zawezwałem ją powtórnie!
Proszę raz jeszcze nam powiedzieć, o której godzinie widziała panienka sztylet — uniósł nóż nieco do góry — w mieszkaniu państwa Pohoreckich?
— Popołudniu! — twardym głosem, nie podnosząc oczu, wyrzekła Klara. — Może około godziny szóstej.
— Ach, tak. Gdy pan wyszedł już z domu!
— Napewno! — jeszcze mocniej podkreśliła Klara. — Ten sztylet zwrócił dlatego moją uwagę, że pan porozrzucał papiery na stole, ja je uporządkowałam, a na wierzchu położyłam nóż! Nie może więc być najlżejszej wątpliwości.
Marysieńkę ogarniało zdumienie. Klara twierdzi, że porządkowała jakieś papiery na biurku, które mąż porozrzucał. Ależ, najprzód Tadeusz żadnych w domu nie przeglądał papierów, tylko zjadł obiad i wyszedł, a powtóre ona a nie Klara zajmowała się porządkami.
— Nie przypominam sobie... — bąknęła.
Sędzia tymczasem dalej nalegał
Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.