Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/156

Ta strona została skorygowana.

Za Pohorecką zarządzone zostały poszukiwania, a nasze policyjne urzędy, znane ze swej sprężystości, dołożą wszelkich starań, aby w najszybszym czasie ją odszukać. Dochodzenie w toku. Władze polskie zostały również zawiadomione o przebiegu niezwykłych wypadków.“
Marysieńka aż osunęła się na kanapę ze wzruszenia.
— Więc znów podejrzewają mnie o zabójstwo? — zawołała z rozpaczą. — Zarządzono za mną poszukiwania? Kiedyż wreszcie, się wyrwę z tej tragicznej sieci?
Gwiżdż pokiwał głową.
— Tego obawiałem się najwięcej! — mruknął. — I nie zawiodły mnie przewidywania!
— Co robić? Jak postąpić?
Gwiżdż chwilę się zastanawiał, poczem rzekł:
— Stawić się do dyspozycji władz francuskich, niema sensu! Jeśli, nawet, na zasadzie moich zeznań, uwierzą, że została pani porwana i w całej tej historji, od początku do końca, jest ofiarą, w myśl procedury, przekażą panią polskim sądom, gdyż opuściła pani kraj bez zezwolenia i przebywała zagranicą pod zmienionem nazwiskiem.
— Napewno!...
A zanim sprawa się wyjaśni, Hopkins i ta cała banda korzystając ze zwłoki i z posiadanych planów skarb pochwycą!
— Więc?
Wzruszył ramionami.
— Rada trudna! Sam łamię sobie głowę...
Powoli wymówiła:
— Szukają mnie wszędzie! Zapewne, podano mój ry sopis! Jeśli mnie pochwycą?... Muszę się ukrywać... Toż, do kraju bez paszportu wracać nie sposób.
On milczał, a z twarzy jego wyczytać było można, że uważał ich położenie, za więcej niż trudne.
Wtem, od sąsiedniego stolika podniósł się jakiś mężczyzna. Wysoki, szczupły pan, lat około czterdziestu, wygolony starannie, w sportowem ubraniu.
Przysłuchiwał się, z poza rozpostartej gazety, od pewnego czasu z natężeniem, prowadzonej w obcym języku rozmowie i musiała go ona do najwyższego stopnia zainteresować. Lecz, Marysieńka z Gwiżdżem, pochłonięci własnemi troskami, nie zwracali uwagi na sąsiada, zajętego napozór, czytaniem gazety, nie przypuszczając, iż rozumie po polsku.