Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/158

Ta strona została skorygowana.

Marysieńka poczęła pośpiesznie wyjaśniać.
— Zaczęło się to od śmierci mego męża — krótko odpowiadała detektywowi swe dzieje — a walka toczyła się o jakiś skarb. Skarb, o którym dobrze nawet nie wiem, choć podobno mam prawo nim dysponować. Jest on tak znakomicie ukryty, że bez drobiazgowych planów nie sposób się tam dostać. Plany te w podstępny sposób posiadł Wazgird, lecz ubiegała się o nie szajka, składająca się z jakiegoś barona, siwowłosej kobiety i tego Hopkinsa. Hrabia z obawy przed niemi, uciekł zagranicę zmieniając nazwisko a mnie zabrał ze sobą. Lecz Hopkins, dopadł go w Nizzy, zamordował i plany odebrał. Mnie porwano i okrutny byłby mój los, gdyby, tu obecny pan Gwiżdż nie wyrwał mnie z rąk tych bandytów, przed niespełna godziną...
— Reszta szczegółów, na później! — fachowo zauważył detektyw. — Ale, o jaki to skarb właściwie chodzi!
— Nie mam pojęcia! Skoro mówimy sobie wszystko szczerze, mogę tylko dodać że Wazgird twierdził, iż mój mąż był naturalnym synem jakiegoś kresowego magnata, i ten, w taki sposób pragnął mu przekazać spadek. Dlatego tu baron X...
Gwiżdż nagle przerwał.
— Za pozwoleniem! — rzekł Gwiżdż. I ja tu słówko dorzucę! Muszę się przyznać do pewnej niedelikatności! Zaintrygowany postępowaniem Wazgirda z panią Podhorecką, bo i on szykował na nią różne zamachy, w przeddzień wyjazdu, postanowiłem przetrząsnąć jego papiery! Działo się to, po mojej z panią rozmowie, gdy zapytywała mnie pani, czy można zaufać Wazgirdowi.
Marysieńka skinęła główką. On, tymczasem, przemawiał dalej:
— Zakradłem się w nocy i wyciągnąłem papierosy ze skrytki, w której, wiedziałem, że przechowuje ważne dokumenty! Wszystko zdążyłem przejrzeć, a nawet poczyniłem odpisy niektórych planów.
— Pan, poczynił odpisy? — Marysieńka aż uniosła się na swem miejscu, sądziła bowiem, że skoro plany znalazły się w ręku Hopkinsa, wszystko jest stracone. — Nadzwyczajne!...
Den również śledził opowieść Gwiżdża z niezwykłem zaciekawieniem.