— Przy tej robocie — brzmiały dalej słowa byłego sekretarza Wazgirda — podpatrzył mnie hrabia i nazajutrz usiłował otruć! Nie jego to zasługa jeśli żyję! Lecz mniejsza z tem! Powtarzam, przejrzałem papiery, lecz nigdzie nie napotkałem wzmianki, aby pani mąż był czyimś naturalnym synem, lub napomknięcia o jakimś baronie... Sądzę, że były to kłamstwa hrabiego, aby pani zasłonić prawdę! Wedle dokumentów, sprawa przedstawia się tak: — W kresowem zamczysku, które leży w miejscowości zwanej Kaletycze, znajduje się ukryty skarb, składający się ze złota i drogich kamieni. Prawo rozporządzania nim należało do pani męża i zastrzegł on, że w razie jego śmierci, to prawo przechodzi na panią. Skarbu strzegą jakieś niezwykłe maszynerje, figury i bez planu nikt się tam nie dostanie... Lub zginie.
— A pan by tam trafił? — z niezwykłem ożywieniem zapytał detektyw — dzięki przejrzanym dokumentom i poczynionym z nich odpisom. Jakże się nazywa ta miejscowość?
— Powtarzam, Kaletycze! Czy trafiłbym? Sądzę, napewno! Niema tylko czasu do stracenia, bo uprzedzą nas tamci bandyci i skarb zniknie!
Zaległa cisza. Marysieńka wpijała się wzrokiem w detektywa, a ten, w zamyśleniu, bębnił palcami po marmurowym blacie stolika.
— Hm.. — mruknął, wreszcie. — Powiada pan, że niema czasu do stracenia! Zgadzam się z panem! Należy, za wszelką cenę, znaleźć się jak najprędzej w Polsce, skarb odszukać i zdemaskować zbrodniarzy! Lecz, jak to uczynić? Panią Pohorecką poszukuje policja, lada chwila mogą ją zaaresztować, wykluczone, aby w legalny sposób przedostała się pani przez granicę!
— Właśnie, właśnie... — wyszeptała Marysieńka, a na napomknienie o osadzeniu jej w więzieniu aż skurczyła się cała.
Den nagle uderzył mocno ręką w stół.
— Skoro nie może pani przebyć granicy legalnie, należy ją przeszmuglować! — wyrzekł z uśmiechem. — Już wiem co zrobię!
— Cóż pan zamierza?
— Pochylił się w stronę Pohoreckiej i cicho jął wykładać.
— Mam znajomego Francuza, prywatnego lotnika!
Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/159
Ta strona została skorygowana.