Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

święcił się całkowicie lotnictwu, był współwłaścicielem fabryki aeroplanów, ciągle konstruował nowe modele i marzył o zdobyciu światowego rekordu.
— Pragnąłbym zaproponować panu, kapitanie, małą wycieczkę! — rzekł Den, wchodząc do pokoju Sorela, którego zastał jeszcze w łóżku. — O ile pan się zgodzi, odda mi pan niezwykłą usługę!
Wyłuszczył swą prośbę.
Sorel spojrzał na Dena początkowo zdumiony. Lecz w miarę opowiadania, rozpogadzało się jego oblicze. Znał dobrze detektywa i nieraz nawzajem świadczyli sobie usługi. A każda przygoda i niebezpieczeństwo pociągały go bardzo.
— Cóż? — rzekł i zabłysły mu oczy. — Pragnie monsieur Den, żebym został przemytnikiem? W towarzystwie detektywa, zgoda! Abym walczył z polskimi i amerykańskimi bandytami? Też zgoda! Od czasu pokoju, we Francji jest djablo nudno i niełatwo znaleźć odpowiednią gratkę... Niechaj, trochę się rozerwę..:
— Nie odmawia mi pan, kapitanie?
— Przenigdy! Z panem, monsieur Den, do piekła! Zresztą, trzeba ratować tę biedną Polkę! Że tyle łotrostwa może istnieć na świecie! Tylko liczę, że o ile wynikną z tej awantury jakieś przykrości, potrafi mnie pan z nich wykręcić.
— Daję na to słowo! Pozatem, nie przewiduję żadnych przeszkód, i liczę, że złapiemy bandytów! Kiedy, kapitanie moglibyśmy wystartować?
— Najlepiej, jutro nad ranem, aby nie zwracać niczyjej uwagi! Mam niewielki aparat myśliwski i myślę go użyć do tej podróży! Z trudem pomieszczą się tam cztery osoby, ale nie mamy innej rady! Dziś wieczorem nieznacznie go wyprowadzę z hangaru, a jutro spotkamy się w umówionem miejscu, za miastem!
— Kapitanie! Ma pan we mnie dozgonnego przyjaciela! — rzekł detektyw, ściskając mocno rękę lotnika.
Nazajutrz, po dniu, który upłynął bez żadnych przygód — Marysieńka z Gwiżdżem cały czas nie opuszczali numeru Dena, tam spożywając posiłki — a gdy ledwie zajaśniały pierwsze słoneczne promienie, spotkano się, w szczerem polu, za Marsylją.
Sorel, z którym detektyw już wczoraj zapoznał swych przyjaciół, wydawał ostatnie zlecenia: