Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

kradła i, nic nie wiedząc o zdradzieckiej włóczni, została nią przebita, gdy próbowała otworzyć drzwi izby, w której znajduje się skarb!
A gdy snopy światła padły na twarz zmarłej, Marysieńka krzyknęła głośno.
— Klara!
Nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Na ziemi spoczywał trup pokojówki Pohoreckiej, zimny i sztywny, z wielką, krwawą na piersiach, raną. Zwłoki musiały tu się znajdować od dłuższego czasu, może kilku dni, bo rysy, twarzy już były zapadnięte i rozpoczynał się rozkład.
— Ach, Klara! — wymówił Gwiżdż, zkolei rozpoznając umarłą. — Więc i ona, dobrała się do planu Wazgirda i na własną rękę rozpoczęła poszukiwania, z tak tragicznym skutkiem? Lecz, którędy tu się znalazła, bo przecież nie mogła nadejść drogą, którąśmy przebyli? Na górze, ziemia, osłaniająca wstęp do lochów, była nierozkopana!
— Czyż istnieje drugie przejście? — zagadnął Den.
— Nie wykluczone. Nie zdążyłem przejrzeć planu do końca! Byłoby to dla nas fatalne, bo może nas w takim razie, niespodziewanie zaskoczyć Hopkins i ta cała zgraja!
— Więc, śpieszmy!
Ale Marysieńka nie mogła pohamować swej ciekawości.
— Panie Gwiżdż! — z jej ust wybiegło niecierpliwe zapytanie. — Kim właściwie, była ta Klara!
Odrzekł, po chwili zastanowienia.
— Kochanką i najbliższą pomocnicą Wazgirda! Ona to, z natury rozkapryszona i rozpieszczona, na skutek polecenia hrabiego, zgodziła się zostać u pani służącą, aby tem lepiej śledzić ją i szpiegować. A gdy pan Pohorecki, udawał się na tragiczne spotkanie, o wyniku którego z góry wiedziała, wysunęła mu ów fatalny sztylet wraz z papierami do teki, by później na panią rzucić całą winę. Bo, mąż pani został zamordowany podobną tylko bronią, a sztylet następnie podrzucony...
— Pojmuję!... Wszystko pojmuję! — oczy Marysieńki rozszerzały się coraz więcej.
— Klara zamieszkiwała stale wraz z Wazgirdem