Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Okno było odległe o kilka kroków od biurka. Lecz nieznajoma czaiła się w ciemnościach. Czaiła się, by zadać śmiertelny cios; bo to oznaczał sztylet, podniesiony do góry. Marysieńce się zdawało, że przestąpiła przez próg i o parę kroków od siebie słyszała przytłumiony oddech.
Bez namysłu rzuciła się przed siebie.
Już miała dosięgnąć okna, już jej palce dotykały szyby, gdy wtem upiorna, koścista dłoń pochwyciła ją za szyję. Ale nie ta dłoń była najgroźniejsza, lecz ta druga, która trzymała sztylet, niosący śmierć...
Marysieńka, wiedziona instynktem, wyciągnęła odruchowo rękę i w ciemnościach pochwyciła czyjeś ramię.
Udało się! To właśnie ta ręka trzymała morderczą broń!
Walcząc rozpaczliwie o życie, ściskała teraz z całej mocy pochwycone ramię, pragnąc je obezwładnić.
Lecz nie na wiele to się zdało. Bo dłoń, która pochwyciła szyję, oplotła gardło, niby żelazną obręczą.
Daremnie szarpnęła się Marysieńka, chcąc się wyrwać ze straszliwego uścisku. Daremnie pragnęła wyrzucić głos z siebie. Z jej piersi wydobył się tylko zduszony jęk, a kościste palce dusiły coraz mocniej i coraz bezwzględniej...
Wreszcie poczuła Marysieńka, że jej braknie tchu...
Za sekundę ulegnie i puści tę okropną, niosącą niechybną śmierć dłoń...
— Koniec! — prześwidrowała jej mózg ostra myśl.
Wtem, gdy już sądziła, że nie uniknie śmierci, a groźny sztylet zatopi się w jej piersi, jak kilka dni temu się zatopił w sercu Tadeusza, u wejściowych drzwi rozległ się ostry drzwonek.
Ostry, niecierpliwy. Tak dzwoni ktoś, kto pragnie prędko wejść do mieszkania. Czyżby sąsiedzi posłyszeli jej krzyki oraz odgłos walki i śpieszyli z pomocą?
Żelazne kleszcze, ściskające gardło Marysieńki, raptownie oderwały się od szyi ofiary. Był już po tem najwyższy czas, bo nieszczęsna, prawie nieprzytomna, usuwała się na podłogę.
— Ratujcie! Zbrodniarka... — wykrztusiła teraz, zbierając resztki sił.
W odpowiedzi zabrzmiało w pokoju stłumione prze-