Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

kowitej konspiracji, polecił nadsyłać sobie z kraju tam korespondencję. Tam również jakoby, wydawał w ich sprawach telegraficzne zlecenia.
Lecz, o ile przedtem Wazgird, niechętnie wtajemniczał Pohorecką w przebieg „walki“, lub też na jej zapytania dawał niejasne odpowiedzi, o tyle teraz postępował zupełnie inaczej. Za każdym razem po powrocie, nie omieszkał jej powiadomić o poczynionych krokach. Twierdził więc, że udało mu się ustalić prawdziwy adres barona X., który przebywa w Paryżu, że jeden z oddanych hrabiemu ludzi, jaki zastąpił podstępnie zamordowanego Dziurdziszewskiego przecisnął się do otoczenia barona i o wszystkiem mu donosi, co się tam dzieje, że baronawi X. lada dzień mają przywieźć z Polski zrabowane dokumenty, a wtedy Wazgird przystąpi do decydującej rozgrywki.
Jedna rzecz tylko martwiła Marysieńkę. Wiadomości, jakie nadchodziły od Gwiżdża. Stan jego zdrowia, widocznie się nie poprawiał. Bo hrabia donosił Marysieńce, choć nie pokazując jej listów, że Gwiżdż nadal czuje się niedobrze i doktór przedłużył jego pobyt w łóżku. Podobno, był tak osłabiony, że nie pisywał sam, a czynić to musiał za niego jeden z sanitarjuszów lecznicy.
— Inaczej nie omieszkałby i do pani paru słów skreślić! — dodawał Wazgird, na zakończenie swej niewesołej relacji. — Ale nie traćmy nadziei! Da Bóg wszystko się poprawi, albo też powrócimy rychło do kraju-
Ciężko wzdychała, współczując z całej duszy biednemu Gwiżdżowi, ale pocieszała się jedną myślą. Zapewne, niezadługo go ujrzy! Bo, jeśli Gwiżdż do nich zagranicę nie przyjedzie, pod żadnym pozorem nie zgodzi się na dalsze, ponad dwutygodniowy termin, wyznaczony przez Wazgirda, przewlekanie sprawy i sama zwróci się do policji.
Tak upłynął tydzień...
Nagle, monotonję tego życia w cichym obumarłym hoteliku przerwał nieoczekiwany wypadek.
Marysieńka oraz Wazgird zamieszkiwali w dwóch oddzielnych, nawet nie sąsiadujących ze sobą numerach i spożywali śniadania każde u siebie w pakoju. Ale do drugiego śniadania, które podawano około pierwszej, schodzili na dół do restauracyjnej sali. Zwykłej, bawili tam sami, w tawarzystwie pustych stolików, bo większość kuracjuszów spożywała posiłki u siebie w pokojach.