Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

mi czyni proponując, bym została jego żoną! Ale muszę się zastanowić...
— Tu niema nad czem się zastanawiać! — nalegał.
— Owszem... Owszem... Może za parę dni, może już jutro odpowiem panu hrabiemu ostatecznie...
Mówiąc tak, sądziła, że bardzo mądrze czyni. Pomimo całej troskliwości Wazgirda i jego postępków, świadczących pozornie o przyjacielskiem oddaniu, wciąż coś odpychało ją od niego. Mniemała, że jutro zdoła go nakłonić, aby, poniechawszy małżeńskich zamiarów, zwrócił się bezpośrednio do policji.
Niestety, wypadki, jakie się potoczyły, zadały kłam tym przewidywaniom.
Tymczasem Wazgird, który stał przed Marysieńką, posłyszawszy tę odpowiedź, uśmiechnął się lekko. W jego przekonaniu, Pohorecka ociągała się tylko, nie chcąc przez kobiece fochy, natychmiast wyrazić swej zgody. Był pewny zwycięstwa.
— Więc do jutra! — rzekł. — Dobrze! Nie będę pani dłużej nudził...
Odszedł do swojego numeru. A gdy się tam znalazł, znów ogarnęło nim podnieceńie. Czyżby zńakomicie ułożony plan psuł się, czy też uległ tylko swym rozigranym nerwom. Skąd tu, siwowłosa wiedźma? Lecz, czemuż tamta kobieta, na jego widok, rzuciła spojrzenie, pełne nienawiści i uciekła? Tak nie postępują spokojni przechodnie!
Zapalił papierosa, zaciągnął się dymem i dalej snuł swe myśli.
A tak wszystko zostało ułożone znakomicie. Zdobył papiery i nosi je wciąż w bocznej kieszeni marynarki. Na ich zasadzie przez zaufanych ludzi zdobyć może miljony, lub uczyni to zupełnie jawnie, jeśli poślubi Marysieńkę. I Gwiżdża usunął ze swej drogi... Widzi, jeszcze bladą twarz swego sekretarza, leżącego na kanapie, z zamkniętemi oczami. Wazgird zaprosił go pod pozorem posiłku do pewnego zacisznego gabinetu i tam mu do wina dosypał trucizny. Proszku, który nie pozostawia śladów i po którym człowiek choruje parę dni i umiera. Gwiżdż dawno, pewnie, już nie żyje, gdy on łudzi Marysieńkę, że lekko tylko „zaniemógł“ i powoli powraca do zdrowia. Lecz, coś zanadto poczynał węszyć ten Gwiżdż i wcale niedwuznacznie ostrzegał Pohorecką.