Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

Wyciągnął w jej stronę kartkę. Zapoznawszy się z jej treścią zbladła.
On tymczasem pośpiesznie tłomaczył.
— Znalazłem na biurku... A nikt w hotelu nie widział, żeby ktoś wchodził do mojego numeru! Niepojęte! Oni przenikają przez mury...
Marysieńka tymczasem powoli powtórzyła treść kartki.
— Zobaczymy się dziś jeszcze!... Więc dzisiaj, pragną się z nami rozprawić! Co pan myśli uczynić?
Wazgird był tak oszołomiony, że pierwszy wyrzucił:
— Pobiegłbym do posterunku policyjnego, ale już noc i nie wiem nawet, jak go odszukać! Zresztą...
Zresztą, rozumiał sam, że skoro nie był mężem Marysieńki, niezbyt było roztropnie wtajemniczać policję we wszystko.
Ale, nagle ogarnęła go pasja. Poczem przypływ energji. Czyż z temi zbójami nikt sobie nie poradzi;
— Pani Marysieńko! — wyrzekł stanowczo. — Dziś musimy sami się bronić! Toś ci bandyci są ludźmi, a nie duchami, i choć czasem działają w sposób widoczny nad chodzą.[1] Zamkniemy się na całą noc u pani w pokoju, a ja będę czuwał z browningiem w ręku. Toć nie sposób aby pojawili się niespostrzeżenie. W razie najdrobniejszego szmeru, strzelam... A jutro zobaczymy, co robić dalej.
Przerażenie Marysieńki było tak wielkie, że obecność hrabiego, w innych warunkach uciążliwa, wydawała jej się więcej, niż pożądaną.
— Tak! tak! Niech pan zostanie! — zawołała. Wazgird uderzył się po tylnej kieszeni, jakby sprawdzając, czy posiada broń przy sobie.
— Co za bezczelność! — zawołał. — Zapowiadają swą wizytę na dziś jeszcze! Więc w nocy... O, bo w nocy najchętniej lubią, oni działać, pod osłoną mroku... Znakomicie! Przyjmiemy ich godnie!
Wazgird sprawdziwszy, czy drzwi są dobrze na klucz zamknięte jął wydawać zlecenia, niby wódz przygotowywujący się do obrony.

— Pani położy się na kanapie i tam pozostanie, ja zaś zajmę miejsce w fotelu, który znajduje się w rogu pokoju. Stamtąd jednakowo dobrze będę mógł obserwo-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brakującą treść zdania uzupełniono na podstawie wydania w piśmie 5-ta Rano, nr 58, 1932 r.