jechał do Konstantynopola, by tam znaleźć wiele goryczy i w końcu, zdala od swoich dzieci, śmierć.
I twierdzę, że pobudką która go do napisania tego dzieła skłoniła, była chęć służenia ukochanej idei.
Idei szczytnej miłości kraju.
Idei, poświęcenia dla jego dobra życia.
Idei, której służył on od zarania niemal dni swoich, gdy jako student uniwerstytetu w Wilnie pisał swoją Żywilę, do ostatnich ich chwil.
A że do wcielenia idei takiej nadawały mu się te czasy, więc ją wcielił w stworzoną w wyobraźni swojej kobietę, dając nam tym sposobem wspaniały obraz najszczytniejszego ukochania tego co ponad wszystko kochać się powinno.
Na innem miejscu wypowiedziałem zdanie[1] kogo z żyjących miał na myśli, gdy pisał Grażynę Mickiewicz, która ze znanych mu kobiet stała przed oczyma jego duszy, gdy wyśnioną przez siebie postać stroił w szatę wielkiego poświęcenia, umotywowałem mój pogląd, że była nią, być nią musiała jedynie jego ukochana Maryla, która tak dalece wstrząsnęła jego duszą, iż w kilka lat jeszcze potem, po tylu przebytych udręczeniach i wrażeniach doznanych, nie był w stanie jej zapomnieć, słysząc echo jej głosu w szumie kaskady alpejskiej i wiwidząc ślady jej przed sobą na górskich lodowiskach.
W tej chwili zajmę się śledzeniem w poemacie czego innego: obrazu Niemców tej odległej epoki, stosunku ich do nie niemieckiego narodu, który zgnieść i ujarzmić pragnęli, oraz uczuć, jakie w nim obudzali. A może ten obraz, łącznie z tym, jaki nam się w Wallenrodzie ukaże, powie i nam coś nie coś takiego, z czego korzyść wyciągnąć na dziś i na jutro będziemy mogli. Genjusz to ma w ogóle do siebie, że jest i prorokiem i nauczycielem, a Mickiewicz jest genjuszem. Jednym z największych jakich zna świat.
Już na samym wstępie poematu, poeta odsłania nam rąbek tego obrazu.
- ↑ Czytaj: Stanisław Bełza. „Ojczyzna w pierwszych poezjach Mickiewicza”, str. 39 i następne.