I cóż, jakżeż przyjmuje ona to jego wynurzenie, jakiem echem odbija się ono w jej sercu?
Przedewszystkiem, temu co słyszy, nie wierzy:
„Mocno Grażynę wieść nowa uderzy,
Lecz panią swojej będąca postaci,
Udaje wrzkomo, iż temu nie wierzy,
Pokoju w głosie i w twarzy nie traci“.
Dla czego nie wierzy?
Bo zna swego męża.
Bo wie o tem, że jest on Litwinem, patrjotą litewskim, że jako taki przyjacielem Niemców być nie może. Że jeżeli:
„nagła gniewu flaga,
Doczesną burzę w sercu jego wzbudzi,
Jeśli niekiedy, lotem młodych ludzi,
Chęć swą nad słuszność, lub nad możność wzmaga”,
to nadejdzie czas, myśli mu się rozjaśnią, i „niepamięć zagrzebie pierzchliwe słowa“.
Bo uważa ona, że tylko zamroczenie myśli, może być źródłem sprzymierzania się z Niemcem, bo jako „osłoda smutku i spólniczka wesela” swego męża, rozumie go ona lepiej niż inni, świadomą jest tego co w jego duszy ku nim, gra.
I dopiero, kiedy jej Rymwid powiada, że postanowienie księcia wydaje mu się niezłomnem, postanawia je sparaliżować. Idzie więc do Litawora, pada przed nim na kolana, błaga by otrząsnął się z namiętności, a gdy widzi, że nic u niego nie wskóra, że „nagła gniewu flaga“ przeciwko Witoldowi, choć opadnie z czasem, jeszcze przecież w jego sercu nie opadła, rozkazuje oddalić posłów krzyżackich, staje na czele wojska, i śmiercią bohaterską ginie. Wkrótce po niej ginie samobójczą, na stosie przy jej skazanych na zwęglenie zwłokach, i Litawor.
„Bieży na stos, upada na zwłokach,
Ginie w płomieniach i dymu obłokach”.
Ostatni ten dwuwiersz Mickiewicz opatruje takim przypiskiem: